Amazon w tarapatach? Wysłał nagrania z Alexy niewłaściwej osobie

Amazon dokonał rzeczy niebywałej – wysłał pliki nagrań z Alexy niewłaściwej osobie. Czy będzie miał problemy wynikające z przepisów RODO?

Aktualizacja: 21.12.2018 13:26 Publikacja: 21.12.2018 13:16

Amazon w tarapatach? Wysłał nagrania z Alexy niewłaściwej osobie

Foto: Bloomberg

Niemiecki klient Amazona poprosił koncern o kopię swoich danych, do czego miał prawo zgodnie z przepisami RODO (GDPR). Po kilku miesiącach od złożenia wniosku otrzymał potężny plik ZIP z informacjami. Szybko się jednak przekonał, że otrzymane dane nie są tymi, o które prosił, a raczej były tylko nie były jego danymi. W pliku zawarte było bowiem 1700 plików dźwiękowych i pliki pdf z transkrypcją interakcji z Alexą, głosowym asystentem Amazona. Problem w tym, że ów niemiecki klient koncernu nigdy Alexy nie miał i nie używał.

Mężczyzna skontaktował się z obsługą klienta Amazona i powiadomił ich o błędzie. Nie otrzymał odpowiedzi, jednak Amazon zablokował możliwość pobrania plików. Nieco zbyt późno, bo te były już pobrane. Klient, występujący w całej historii pod pseudonimem Martin, skontaktował się wiec z niemieckim magazynem c’t i opowiedział o swoim zaniepokojeniu prywatnością klienta, którego dane trafiły w jego ręce i który mógł nawet nie zostać poinformowany o naruszeniu swojej prywatności. Magazyn c’t przesłuchał otrzymane pliki.

- Byliśmy w stanie nawigować po życiu kompletnie obcej osoby bez jej wiedzy. Niemoralna, trącąca o voyeryzm natura tego co robiliśmy stawiała nam włosy dęba – opisywali swoje doświadczenia dziennikarze magazynu c’t.

W nagraniach zawarte były bardzo prywatne szczegóły, łącznie z nagraniami ofiary wycieku danych biorącej prysznicy, szczegółami jego pracy, korzystania z środków komunikacji publiczne czy informacjami o jego dziewczynie, guście muzycznym czy imionach przyjaciół. Dziennikarze nie mieli problemów ze zidentyfikowaniem ofiary (nadano mu pseudonim Neil) i jego dziewczyny. Udało im się nawet skontaktować z Neilem i odkryli w ten sposób, że Amazon w żaden sposób nie powiadomił go o tym, że jego dane wyciekły.

Dziennikarze magazynu c’t skontaktowali się z Amazonem i zapytali czy koncern poinformował inspektorów ochrony danych w ciągu 72 godzin (jak wymaga tego prawo) o wycieku danych osobowych. Amazon dopiero po kilku dniach przesłał wytłumaczenie, że całe wydarzenie było „nieszczęśliwym nieporozumieniem” wynikającym z ludzkiego błędu. Firma deklarowała, że wdrożyła poprawione procedury, by podnieść bezpieczeństwo oraz rozwiązała sprawę z Martinem i Neilem.

Oczywiście dziennikarze natychmiast skontaktowali się z Martinem i Neilem by dowiedzieć się, jak rozwiązano sprawę. Okazało się, że do Martina Amazon zadzwonił z informacją, że dane innej osoby otrzymał wskutek błędu. Z kolei Neilowi Amazon powiedział, że jego dane zostały wysłane przez pomyłkę do złej osoby i Amazon odkrył błąd własnym sumptem. Neil otrzymał w ramach rekompensaty darmowe członkostwo Prime oraz Echo Dot i Spot (urządzenia stanowiące głosowy interfejs Alexy).

Magazyn c’t zapytał o opinię prawnika specjalizującego się w prawie ochrony danych osobowych. Doktor Carlo Piltz odpowiadając na pytania dziennikarzy, przypomniał, że Amazon był w takiej sytuacji zobowiązany do powiadomienia odpowiedniego urzędu ochrony danych osobowych w ciągu 72 godzin od odkrycia wycieku danych i powinien był bez zbędnej zwłoki powiadomić ofiarę (standardowo 14 dni, chyba że ryzyko szkód jest duże). Doktor Piltz nie chciał się wypowiadać o ewentualnych karach, dodał tylko, że odpowiednie władze powinny teraz przeprowadzić dochodzenie i zdecydować o ewentualnej karze.

- To był niefortunny przypadek ludzkiego błędu i jednostkowy przypadek. Rozwiązaliśmy problem z klientami dotkniętymi sprawą i podjęliśmy kroki, by usprawnić nasze procedury. Jesteśmy także w kontakcie z odpowiednimi władzami – powiedział dziennikowi „Forbes” Amazon.

Dziennikarz Forbes’a z jakiegoś powodu odłączył jednak swoją Alexę i poinformował o tym publicznie.

Za naruszenie przepisów GDPR (czyli RODO) firmom grozi kara do 20 mln euro lub nawet 4 procent światowego obrotu.

Niemiecki klient Amazona poprosił koncern o kopię swoich danych, do czego miał prawo zgodnie z przepisami RODO (GDPR). Po kilku miesiącach od złożenia wniosku otrzymał potężny plik ZIP z informacjami. Szybko się jednak przekonał, że otrzymane dane nie są tymi, o które prosił, a raczej były tylko nie były jego danymi. W pliku zawarte było bowiem 1700 plików dźwiękowych i pliki pdf z transkrypcją interakcji z Alexą, głosowym asystentem Amazona. Problem w tym, że ów niemiecki klient koncernu nigdy Alexy nie miał i nie używał.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Zły pierwszy kwartał producentów samochodów
Biznes
Szwecja odsyła Putina z kwitkiem; rosyjskie rury zatopione na dnie Bałtyku
Biznes
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Biznes
Majówka, wakacje to czas złodziejskich żniw. Jak się nie dać okraść
Biznes
Poznaliśmy zwycięzców Young Design 2024! Już można zobaczyć ich projekty!
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił