Nie ma to jak własna firma

Największym problemem jest wysokie bezrobocie. W niektórych powiatach bez pracy jest już co czwarty mieszkaniec

Aktualizacja: 13.03.2009 04:31 Publikacja: 13.03.2009 00:58

Grzegorz Luśnia po odejściu z Krośnieńskich Hut Szkła założył własną firmę Bramstal. Nie narzeka na

Grzegorz Luśnia po odejściu z Krośnieńskich Hut Szkła założył własną firmę Bramstal. Nie narzeka na brak zamówień

Foto: Fotorzepa, Bartosz Frydrych Bartosz Frydrych

Co robić, gdy firmy dalej zwalniają, a w urzędach pracy ofert jak na lekarstwo? – Nie bać się i zakładać własne firmy – radzi 46-letni Grzegorz Luśnia z Krosna.

Przez 18 lat pracował w Krośnieńskich Hutach Szkła. Zdążył wybudować domek na obrzeżach miasta. Z żoną utrzymuje dwójkę dzieci, w tym syna na studiach w Krakowie: – Huta to była duma miasta i żal było odchodzić – wspomina. Nikt go nie zwalniał, ale kilka miesięcy temu powiedział dość. Obserwował, jak zakład zaczyna staczać się po równi pochyłej. Im ludzie bardziej się starali, tym gorzej zarabiali. W zakładzie pojawiali się coraz to nowi prezesi, którzy nie mieli zielonego pojęcia o zarządzaniu, a tym bardziej o produkcji szkła. – Już na początku zeszłego roku czuć było, że nadchodzi poważny kryzys – opowiada.

Do założenia własnej firmy zmusił go syn, który w październiku zaczynał studia na krakowskiej AGH. Zastanawiał się, jak go wykształcić, gdy z każdym miesiącem wypłaty coraz skromniejsze. Był w tej dobrej sytuacji, że miał fach w ręku. Od ojca nauczył się kowalstwa artystycznego. – Traktowałem to jak hobby, aż w końcu postanowiłem, że stanie się ono źródłem utrzymania. Koledzy dziwili się, że ryzykuje i zostawia stałą pracę. Teraz dzwonią i pytają, czy nie potrzebuje ludzi do pracy. Z urzędu pracy dostał kilkanaście tysięcy na uruchomienie własnej firmy.

Jego Bramstal zaczął robić metalowe bramy, balustrady, ogrodzenia. – To się teraz nazywa metaloplastyka – podkreśla z dumą. Robi w garażu, a elementy kute u znajomego kowala. – Być na swoim to inny świat. Nie przeżywam tych dołków psychicznych, że huta nie sprzeda kieliszków i nie będzie na wypłaty – mówi zadowolony. Nie narzeka na brak zleceń. Za kilka dni wybiera się do Rzeszowa na targi budowlane, bo jak mówi – non stop trzeba być w temacie, podpatrywać nowości i iść do przodu. Kolegom z KHS, z których większość już nie pracuje, proponuje, by jak najszybciej znaleźli własny sposób na życie. – Najlepiej zająć się tym, na czym się znają. Trochę odwagi – zachęca.

Szefowa urzędu pracy w Krośnie Regina Chrzanowska mówi, że w zeszłym roku urząd przyznał 200 dotacji na założenie własnej działalności. W tym roku chce ich przyznać 250, po 17 tysięcy każda. – Szkoda, że tak mało dostajemy na to pieniędzy, bo własna mała firma to najlepszy sposób na kryzys i walkę z bezrobociem – podkreśla.

[srodtytul]Co czwarty bez pracy[/srodtytul]

W sąsiednim powiecie brzozowskim bezrobocie sięgnęło 25 procent, czyli co czwarta osoba czynna zawodowo pozostaje bez pracy. Wojciech Zubel pracował w Warszawie w krakowskiej firmie budowlanej. – Pod koniec roku sypnął się rynek budowlany i właściciel przestał płacić – mówi w kolejce do rejestracji w PUP w Brzozowie. Ma fach w ręku i gotowy wniosek o dotację na dofinansowanie własnej firmy. Chce docieplać oraz wykańczać domy i mieszkania. Jest przekonany, że 17,5 tysiąca, które można dostać z urzędu, pozwoli mu rozkręcić biznes. – Byle szybko załatwić formalności, bo wiosna nadchodzi i będzie robota – dodaje. Ale takich wniosków w styczniu i lutym do urzędu wpłynęło już 70, a w ubiegłym roku z dofinansowania skorzystało w sumie 130 osób.

Na dotację liczy też Jarek, który właśnie wrócił z Irlandii, bo właściciel nagle zamknął firmę budowlaną. – Gdy wyjeżdżałem przed rokiem, to wszyscy zachęcali, by Polacy wracali do kraju, bo tu czeka praca. Wróciłem, a tu gorzej niż było – rozkłada ręce. Trochę odłożył, ale nagle brat stracił pracę i musi mu pomóc, bo ma małe dzieci. Wspólnie planują utworzyć firmę transportową. Chcą kupić busa i wozić ludzi. – Bez dotacji z urzędu będzie trudno – mówi.

W dwóch pierwszych miesiącach w urzędzie pracy w Brzozowie zarejestrowało się ponad 1250 osób, o 600 więcej niż rok temu. – To typowo rolniczy powiat, bez większych zakładów, a kryzys dopadł nawet te mniejsze – tłumaczy szef urzędu Józef Kołodziej. Kilkadziesiąt osób zwolnił największy zakład w mieście – Koronki. Europa i świat przestały zamawiać renomowane wcześniej zasłony i nakrycia stołów. Wielu mieszkańców powiatu dojeżdżało do pracy w Krośnie, Sanoku, a tam kryzys czuć jeszcze bardziej. A jeszcze masowo zaczęli wracać ludzie z zagranicy.

Józef Kołodziej śpieszy się na spotkanie ze starostą i wójtami gmin. Od tygodni radzą, jak najlepiej wykorzystać ponad 9 milionów złotych, które urząd ma w tym roku dostać na stworzenie nowych miejsc pracy i aktywizację bezrobotnych.

[srodtytul]Mała przedsiębiorczość jedynym ratunkiem[/srodtytul]

– Większość przeznaczymy na zakładanie własnych firm – zapowiada. Uzgodnił też z wójtami, że od kwietnia w gminach ruszy front robót publicznych dla osób w najtrudniejszej sytuacji. Ponad 400 osób urząd chce nauczyć nowego zawodu, szczególnie kobiety. – Z pozostałymi nasz Klub Pracy prowadzi rozmowy, by się nie poddawali. Nasi ludzie pomagają im przeżyć szok po utracie pracy oraz motywują i pobudzają do aktywnego poszukiwania zatrudnienia, namawiają do przekwalifikowania, uzupełniania wiedzy, zakładania własnych firm – opowiada szef PUP w Brzozowie. Już zapowiada, że będzie występował do rządu o dodatkowe pieniądze. – Nie liczę, by ktoś tu nagle wybudował dużą fabrykę. Jedynym sposobem walki ze strukturalnym bezrobociem jest rozwój małej przedsiębiorczości – ocenia.

[srodtytul]Wierzą, że im się uda[/srodtytul]

W stolicy Podkarpacia – Rzeszowie – nie widać jeszcze oznak kryzysu. W mieście bezrobocie utrzymuje się na stałym poziomie 6 procent, ale w powiecie wynosi drugie tyle. Marcin Radwański spod Rzeszowa przez ostatnie trzy lata pracował w piekarni. – Musiałem się zwolnić, bo właściciel przestał płacić – opowiada. Na utrzymanie rodziny zarabia już tylko ojciec na budowach za granicą. W domu niepracująca mama i on z uczącym się bratem. Miał plany, by kupić jakiś używany samochód, komputer: – Teraz musimy oszczędzać na wszystkim. Liczyć każdy grosz, który przyśle tata.

[wyimek]Zwolnieni z pracy nie powinni się bać, tylko zakładać własne firmy – radzi Grzegorz Luśnia z Krosna[/wyimek]

Zrobił kurs na wózki widłowe. W urzędzie pracy czeka w kolejce do komputera, by przejrzeć oferty pracy. – Gdyby tak udało się założyć własną firmę? – marzy. Kolejka do komputerów z ofertami się powiększa. – Przychodzę tu przynajmniej raz w tygodniu – mówi Ewelina. Do końca zeszłego roku pracowała w niewielkiej firmie odzieżowej. – Umowa się skończyła, a właściciel powiedział, że musi oszczędzać – tłumaczy. Jest na drugim roku studiów zaocznych. Martwi się z czego zapłaci czesne za drugi semestr. – Tata bierze nadgodziny i obiecał, że pomoże – dodaje. Sama też dorabia, pomaga koleżance w kwiaciarni. Marzy o własnej. Znalazła już dobry punkt i właściciel obiecał, że jej wynajmie lokal. – Czekam na pieniądze z urzędu i wiem, że mi się uda – zapewnia.

Dotacje z urzędów pracy to tylko jedna z form na rozpoczęcie własnej działalności. Wnioskami zasypane zostały instytucje realizujące z funduszy unijnych program „Kapitał dla przedsiębiorczych”. Program skierowany jest do osób, które w ostatnim roku nie prowadziły własnej działalności, zwłaszcza kobiet, mieszkańców wsi i ludzi do 34 lat. Można dostać do 40 tysięcy oraz przez pół roku po tysiąc złotych dotacji pomostowej z możliwością przedłużenia o kolejne pół roku. Taki program w całym województwie prowadzi m.in. Mielecka Agencja Rozwoju Regionalnego.

– Wnioski złożyło ponad 1700 osób – mówi koordynator projektu Beata Pezda. Zarówno bezrobotni, jak i ci, którzy obawiają się utraty pracy.

W agencji oceniają, że blisko połowa ma szansę na własny biznes. Z dotacji skorzysta tylko kilkadziesiąt osób, które przedstawiły najlepsze pomysły. Agencja już zabiega o zwiększenie środków, ale decyzja należy do resortu rozwoju regionalnego. Do podobnej agencji w Tarnobrzegu zgłosiło się ponad 400 osób z Tarnobrzega, Niska i Stalowej Woli. Na wsparcie mogą liczyć najlepsze 34 pomysły.

– To kropla w morzu potrzeb – mówi Krzysztof Kijanka, prezes TARR. – To pokazuje, że nawet w czasach kryzysu ludzie chcą otwierać własne firmy, ale trzeba im w tym pomóc – zaznacza prezes tarnobrzeskiej agencji.

Co robić, gdy firmy dalej zwalniają, a w urzędach pracy ofert jak na lekarstwo? – Nie bać się i zakładać własne firmy – radzi 46-letni Grzegorz Luśnia z Krosna.

Przez 18 lat pracował w Krośnieńskich Hutach Szkła. Zdążył wybudować domek na obrzeżach miasta. Z żoną utrzymuje dwójkę dzieci, w tym syna na studiach w Krakowie: – Huta to była duma miasta i żal było odchodzić – wspomina. Nikt go nie zwalniał, ale kilka miesięcy temu powiedział dość. Obserwował, jak zakład zaczyna staczać się po równi pochyłej. Im ludzie bardziej się starali, tym gorzej zarabiali. W zakładzie pojawiali się coraz to nowi prezesi, którzy nie mieli zielonego pojęcia o zarządzaniu, a tym bardziej o produkcji szkła. – Już na początku zeszłego roku czuć było, że nadchodzi poważny kryzys – opowiada.

Pozostało 90% artykułu
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?