Jastrzębski Alpex, który prowadził prace przygotowawcze w kopalni ČSM Sever w Stonawie pod Karwiną, to jedna z polskich firm podwykonawczych, które pracują dla czeskiej spółki górniczej OKD. W czwartek wybuch metanu na poziomie 900 w tej kopalni zabił co najmniej 13 górników, 10 ranił. 12 śmiertelnych ofiar to pracownicy Alpeksu, którzy przygotowywali ścianę pod wydobycie. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wszczęła śledztwo.
– To była ściana zbrojona. Dwa miesiące temu montowaliśmy tam taśmy, którymi miał iść urobek. Też robiła to polska firma – mówi nam pan Mateusz, sztygar z kopalni Sever. Dziś pracuje dla innej firmy z Polski, która wykonuje prace górnicze dla OKD, wcześniej pracował dla Alpeksu. – Pracuję dla Czechów, bo trudno dostać się do kopalni w Polsce. Polskie spółki podwykonawcze lepiej nam tu płacą. Praca jest mniej nerwowa, wolniejsza, choć pracuje się w soboty – dodaje.
Według górników zasady bezpieczeństwa są tam takie jak w Polsce. – W ścianach, zwłaszcza w przodku, są czujniki, które odcinają prąd przy 1-proc. stężeniu metanu. Zastanawiamy się, co się stało – mówi Mateusz. Metan wybucha przy stężeniu ponad 5 proc., wystarczy iskra. Dlaczego doszło do wybuchu? – Albo czujniki dali niżej, żeby mogli pracować, a więc zawinił człowiek, albo metan szybko się uwolnił i nie było czasu na ucieczkę – zastanawia się górnik.
Z nieoficjalnych informacji górników wynika, że inicjacja wybuchu wyszła ze ściany, a zginęli ci, którzy byli na przodku. W niedzielę ratownicy dotarli do ciał trzech górników.
OKD to ostatni producent węgla kamiennego w Czechach, działa w południowej części Górnośląskiego Zagłębia Węglowego. Kilka lat temu, kiedy spadły ceny węgla, właściciel koncernu NWR zbankrutował. W kwietniu odkupiła udziały OKD od brytyjskich funduszy czeska państwowa spółka Prisko.