Związkowcy z „Solidarności”, Stoczniowca oraz Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej żądają wstrzymania zwolnień w ramach programu dobrowolnych odejść oraz przedłużenia jego realizacji dla już zwolnionych pracowników. Wczoraj ogłosili, że wchodzą w spór zbiorowy z zarządcą kompensacji Romanem Nojszewskim (zawiadującym majątkiem stoczni do czasu jego sprzedaży), oraz zarządem Stoczni Gdynia.
– To, co robimy, można nazwać jedynie cywilizowaniem narastającego w stoczni protestu – mówi Marek Lewandowski, rzecznik „S” w gdyńskim zakładzie. – Zwolnieni półtora miesiąca temu stoczniowcy wciąż nie odbyli szkoleń i czekają na rozmowę z doradcami zawodowymi. Chcemy skłonić zarządcę kompensacji, który nie odpowiedział na nasze wcześniejsze pismo, do poważnego traktowania stoczniowców i podjęcia rokowań.
Jak twierdzi Lewandowski, zarządca po otrzymaniu pisma związkowców o wszczęciu sporu (ma być wysłane dziś) ma trzy dni na wyznaczenie terminu rokowań. Jeśli tego nie zrobi, związkowcy mogą np. zorganizować strajk ostrzegawczy, a następnie strajk generalny.
[wyimek]23 mln zł wypłaciła dotąd ARP zwalnianym pracownikom Stoczni Gdynia[/wyimek]
W piątek Agencja Rozwoju Przemysłu poinformowała, że firma DGA może samodzielnie wspierać stoczniowców zwolnionych z zakładów w Gdyni i Szczecinie. W ten sposób rozwiązano problem z firmą Work Service, której udziałowcem jest były senator PO Tomasz Misiak (współtwórca specustawy stoczniowej). Work Service było członkiem konsorcjum z DGA.