Biznes w skali jeden do dwudziestu czterech

Polska jest liderem w szkoleniu pilotów portowych. Choć kursy są drogie, nie brakuje na nie chętnych z całego świata

Publikacja: 15.06.2009 01:38

Model tankowca w skali 1:24 wykorzystywany do nauki pilotażu ma 13,5 metra długości. Prawdziwy mierz

Model tankowca w skali 1:24 wykorzystywany do nauki pilotażu ma 13,5 metra długości. Prawdziwy mierzy ponad 300 metrów

Foto: Fotorzepa, Iwona Trusewicz IT Iwona Trusewicz

Coolibaly Katanhonkoun jest pilotem portowym w Abidżanie, stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej. Abidżan to wielki port Afryki Zachodniej. Liczy 4 miliony ludzi i leży nad laguną Ebire, którą od Zatoki Gwinejskiej i oceanu oddziela mierzeja Virdi Plage. Holowanie tu wielkich tankowców i kontenerowców jest dla miejscowych pilotów nie lada wyznawaniem.

Aby sobie z tym poradzić, zarząd portu wysłał trzech ludzi na tygodniowy kurs do najlepszego na świecie ośrodka uczącego trudnych manewrów na wodzie. Ośrodek leży w Polsce, pod miastem Iława i wsią Kamionka, nad maleńkim jeziorem Silm, zanurzony w gęstych lasach bukowych rezerwatu Pojezierza Iławskiego.

Nie prowadzą tu żadne drogowskazy, strona internetowa jest tylko po angielsku. Ale chętni ustawiają się w kolejce.

[srodtytul]Pierwsi byli Finowie[/srodtytul]

Po tygodniu szkolenia Coolibaly napisał w księdze pamiątkowej: „Trening jest zawsze potrzebny do poprawy naszej pracy. Daje szansę naszej firmie na sukces”. Jego kolega Adrien Paraiso był jeszcze bardziej wylewny: „Czy mogę zostać? Czy mogę wrócić? Nie zależy to ode mnie, ale tam, gdzie żyję, mam dobrą, satysfakcjonującą pracę. A Iława tutaj nauczyła mnie tak dużo o statkach”.

– Byli naprawdę dobrzy – pamięta trzech czarnych abidżańczyków prof. Lech Kobyliński, przewodniczący rady nadzorczej Fundacji Bezpiecznej Nawigacji i Ochrony Środowiska, która od 1990 r. prowadzi ośrodek w Kamionce.

Liczącego 86 lat profesora trudno zadziwić. Sam za to zadziwia otoczenie aktywnością zawodową i świetną kondycją. Pochodzący z Wilna kawaler orderu Virtuti Militari to wybitny, o międzynarodowym autorytecie, budowniczy statków z Politechniki Gdańskiej, konstruktor m.in. pierwszych polskich wodolotów i poduszkowców. Pilotów z Wybrzeża Kości Słoniowej zapamiętał, choć przez ośrodek przewinęło się już ponad 3200 kursantów (w tym pół setki kobiet) z 35 krajów świata.

Pierwsi zjawili się 19 lat temu Finowie. Po nich byli Szwedzi, Duńczycy, Norwegowie, Niemcy, Polacy (rzadko), piloci i kapitanowie z innych krajów Europy, z: Kanady, Australii, USA, Nowej Zelandii, Malezji, Filipin, Korei Płd., Brazylii, Rosji, krajów afrykańskich. Tych ostatnich profesor zapamiętał szczególnie.

– Piloci z Nigerii byli tak słabi, że w drodze wyjątku przyjeżdżali do nas przez dwa kolejne lata na wydłużone kursy dwutygodniowe. Na żądanie swoich armatorów ćwiczyli w nieskończoność kilka manewrów, które musieli wykonywać w swoich portach – opowiada.

[srodtytul]Woda zamiast ropy[/srodtytul]

Portowych manewrów uczą jeszcze także Francuzi w Port Revel koło Grenoble (byli pierwsi w branży) oraz Anglicy w Warsash koło Southampton. Ostatnio powstał też prywatny ośrodek w Australii. Na czym polega wyjątkowość polskiego ośrodka?

– Jestem tutaj po raz drugi i uważam, że to najlepsze miejsce na takie szkolenie. Na jeziorze zbudowano wiele najtrudniejszych do manewrów miejsc – mostów, kanałów, śluz, doków, rzeki z ostrym prądem – wylicza Cal Smith z Kanady, uczestnik pierwszego czerwcowego kursu.

W sumie jest ich pięciu – czterech kanadyjskich pilotów i kapitan żeglugi wielkiej z Korei Płd. Lee Yun Ki pływa na statkach handlowych ponad 20 lat, przede wszystkich po morzach Azji. W Kamionce trenuje manewry wielkim tankowcem, który, jak większość używanych tu modeli, wykonany jest w skali 1:24. Taki tankowiec w rzeczywistości ma długość 324 m i wyporność prawie 233 tys. ton. Pan Ki wsiada do modelu 13,5-metrowej długości, który waży prawie dziesięć ton.

Katastrofy tankowców, takie jak „Exxon Valdez” niedaleko Alaski czy osiem lat temu „Prestige” u wybrzeży Hiszpanii, pokazały, jak ważna dla ochrony środowiska i bezpieczeństwa żeglugi jest umiejętność manewrowania wielkimi jednostkami.

[wyimek]Przez ośrodek, w którym można ćwiczyć manewry przydatne w dowolnym miejscu świata, przewinęło się już ponad 3200 kursantów (w tym pół setki kobiet) z 35 krajów[/wyimek]

– Zbiorniki wypełnione są wodą, która symuluje ładunek ropy – wyjaśnia instruktor Wojciech Sobkowiak, lokując się przed kabiną, w której jest już koreański kapitan. Sobkowiak to kapitan żeglugi wielkiej pływający na pasażerskich promach. Jest specem od manewrów statkami dwuśrubowymi.

– W Kolumbii Brytyjskiej, skąd jestem, wybrzeże jest pełne zatok, cieśnin i fiordów. Wpływanie do Vancouver i mniejszych portów to nieustanne manewrowanie w wąskich cieśninach i między wyspami. Tutaj możemy to dobrze przećwiczyć, przygotować się na sytuacje awaryjne i niespodzianki – mówi Edward Rainer.

Jego instruktor Jarosław Kondraciuk, kapitan żeglugi wielkiej z ponaddziesięcioletnim stażem, od trzech lat szkoli pilotów portowych. – W odróżnieniu od aut czy samolotów ćwiczenia na rzeczywistych statkach są bardzo kosztowne. Ćwiczenia na modelach są bardzo rzeczywiste, ale o dobry ośrodek do ćwiczeń trudno. Przez tyle lat gospodarki rynkowej nikt inny nie wykreował podobnego do naszego centrum szkolenia – zaznacza Kondraciuk.

[srodtytul]Gazowiec hitem[/srodtytul]

Na jeziorze Silm konstruktorzy z Politechniki Gdańskiej wykorzystali kształt akwenu – wydłużona zatoka osłonięta gęstymi lasami, przechodzi w coraz szersze partie jeziora. Można tu wypróbować, jak zachowują się wielkie kontenerowce, drobnicowce, promy czy tankowce m.in. w dryfie wiatrowym czy podczas osiadania na mieliźnie. Na jeziorze są odwzorowane miejsca szczególnie trudne dla pilotów i kapitanów, jak Kanał Sueski, wąski most w Rotterdamie, śluza i port w Antwerpii czy pirs w Kamsarze w Gwinei.

Cudzoziemców przyciągają do Kamionki także same modele statków. – Ma się w nich wrażenie, że steruje się prawdziwą jednostką. Żaden symulator tego nie zapewni – przyznaje trzeci Kanadyjczyk Dale Hansen.

Specjaliści z gdańskiej uczelni budowali w Iławie ćwiczebne modele od lat 70. Dziś ośrodek dysponuje siedmioma typami statków w 20 wersjach. Każdy zaopatrzony w najlepsze komputery pokładowe, system nawigacji satelitarnej, łączność. Wszystkie wykonali pracownicy fundacji z Iławy. Modele są ekologiczne, napędzane przez silniki elektryczne o mocy... odkurzacza.

– Mały model to koszt ok. 400 tys. zł, duży – ok. 800 tys. zł, w tym ok. 200 tys. zł wart jest system monitoringu komputerowego pozwalający nam śledzić pozycję każdego modelu z dokładnością do jednego metra – wyjaśnia prof. Kobyliński.

Hitem stał się najnowszy model gazowca – statku przewożącego skroplony gaz. To coraz popularniejsza forma transportu tego paliwa. Otwarty w marcu wielki terminal gazowy na rosyjskim Sachalinie korzysta z takich statków przy dostawach rosyjskiego gazu do Japonii.

– Nawigacja morska jest teraz prosta. Ale gdy podczas ćwiczeń pochowałem kursantom GPS, to zapanowała konsternacja – śmieje się kapitan żeglugi wielkiej Krystian Kornacki, instruktor Edwarda Rainera.

[srodtytul]Japończycy też przyjadą[/srodtytul]

Tygodniowy kurs to dla armatora koszt ok. 5 tys. euro od osoby. Do tego przeloty, diety itp. Ale firmy nie oszczędzają na szkoleniach. W ubiegłym roku zainteresowanie było tak duże, że zrobiła się kolejka i zabrakło miejsc dla wszystkich. W tym roku kryzys kolejkę przyciął, ale wolnych miejsc zostało już bardzo mało.

– W przyszłym tygodniu mamy Szwedów. Potem będą Australijczycy z Brisbane, Anglicy z Londynu, Amerykanie z Oregonu i kapitanowie z firmy Zodiac z Singapuru, którzy będą ćwiczyć manewry tankowcami – wylicza prof. Kobyliński.

Zarządzająca ośrodkiem fundacja działa non profit. W firmie pracuje 20 osób i 15 instruktorów na kontraktach. Choć Kamionka rocznie ma kilkaset tysięcy złotych zysku netto, to wszystkie pieniądze wykorzystuje na budowę nowych modeli i projekty badawcze. I ciągle też zdobywa nowych klientów

– Nie mieliśmy tu dotąd ani jednego Chińczyka i Japończyka, bo oni ćwiczą tylko na symulatorach. Ale za dwa tygodnie zapowiedział się szef stowarzyszenia pilotów portowych z Japonii – uśmiecha się znacząco profesor.

Cudzoziemcy zazwyczaj łączą pobyt w Kamionce ze zwiedzaniem Polski. – Przyroda jest wspaniała. Byłem już w Gdańsku, teraz po kursie zostaję jeszcze trzy dni. Chcę zobaczyć Kraków i polskie góry – przyznaje Dale Hansen.

Coolibaly Katanhonkoun jest pilotem portowym w Abidżanie, stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej. Abidżan to wielki port Afryki Zachodniej. Liczy 4 miliony ludzi i leży nad laguną Ebire, którą od Zatoki Gwinejskiej i oceanu oddziela mierzeja Virdi Plage. Holowanie tu wielkich tankowców i kontenerowców jest dla miejscowych pilotów nie lada wyznawaniem.

Aby sobie z tym poradzić, zarząd portu wysłał trzech ludzi na tygodniowy kurs do najlepszego na świecie ośrodka uczącego trudnych manewrów na wodzie. Ośrodek leży w Polsce, pod miastem Iława i wsią Kamionka, nad maleńkim jeziorem Silm, zanurzony w gęstych lasach bukowych rezerwatu Pojezierza Iławskiego.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca