Roczne wydobycie wielkości około 60 mln ton można do 2020 r. zwiększyć prawie o połowę - jeśli zapadnie decyzja o eksploatacji pól legnickich. To największe złoża tego surowca w Europie, a może nawet na świecie – mają ponad 40 mld ton, z czego 15 mld ton nadaje się do wydobycia.
W 2008 r. zakończyły się badania odkrytych w latach 50. XX w. pól legnickich węgla brunatnego, gdzie zalega około 8 proc. światowych zasobów tego surowca. Finansowany ze środków unijnych projekt Foresight prowadził Instytut Górnictwa Odkrywkowego Poltegor przy współpracy m.in. AGH i Głównego Instytutu Górnictwa.
Zdaniem naukowców z Poltegor węgiel w złożu Legnica ma wartość opałową o 20 proc. wyższą niż ten w Bełchatowie. A to oznacza, że do wyprodukowania 29 terawatogodzin rocznie wystarczy 24 mln ton surowca z okolic Legnicy zamiast 34 mln ton, których potrzebuje do wytworzenia tej samej ilości energii elektrownia Bełchatów.
Tyle że inwestycja w Legnicę jest skomplikowana – nie godzą się na nią okoliczni mieszkańcy, bo przez budowę nowej odkrywki około 1500 osób należałoby wysiedlić. Na razie mówi się o ochronie złóż legnickich przed zabudową, jednak nawet na to nie godzą się mieszkańcy. Samorządy argumentują, że to zatrzyma inwestycje gmin.
Jednak bez nowych złóż za ok. 15 lat znacząco spadnie wydobycie węgla brunatnego – a jego w zasadzie nie da się importować. Nie tylko dlatego, że byłoby to nieopłacalne, ale też dlatego, że podczas transportu, np. kolejowego, mokry i zapopielony węgiel pod wpływem wilgoci zbija się w masę trudną do rozładowania, a zimą masa ta zamarza. Dlatego elektrownie nim opalane są połączone z kopalniami przenośnikami taśmowymi.