Oszczędnościowe cięcia uderzą przede wszystkim w Polskę, która pozostaje największym placem budowy NATO.
– Inwestycje NATO w Polsce są zagrożone – potwierdza minister obrony narodowej Bogdan Klich. Do 2014 roku firmy miały zarobić na sojuszniczych budowach w kraju 750 mln euro. NATO kończy właśnie w Polsce modernizację siedmiu lotnisk wojskowych, dwóch portów wojennych, tworzenie pięciu potężnych baz paliwowych (docelowo ma powstać
12 baz za 400 mln zł) i sześciu strategicznych posterunków radarowych dalekiego zasięgu. W Poznaniu, Warszawie i Bydgoszczy uzgodniono powstanie nowoczesnych stanowisk dowodzenia obroną powietrzną, a we Władysławowie – węzła łączności radiowej dla koalicyjnych okrętów. W tym roku zakończy się też wyposażanie w sprzęt informatyczny nowo wybudowanego centrum szkolenia sił połączonych koalicji w Bydgoszczy (koszt: 40 mln euro).
Jeszcze na początku tego roku Polska negocjowała z Kwaterą Główną sojuszu w Brukseli nowe projekty rozbudowy infrastruktury obronnej. Ale pod ciśnieniem kryzysu i dyskusji nad oszczędniejszymi sposobami gospodarowania funduszami Agencji ds. Inwestycji w Dziedzinie Bezpieczeństwa (NSIP) zachodnie kraje na czele z Holandią zaproponowały ograniczenie wydatków. Na cięcia nie zgadza się Polska, w której NSIP już wydała ponad ćwierć miliarda euro.
– Zaproponowałem sojusznikom poszukanie oszczędności nie w ograniczaniu inwestycji, lecz cięciu wydatków administracyjnych i racjonalizowaniu zatrudnienia w instytucjach koalicji – mówi minister Bogdan Klich. Polskie stanowisko wspierają kraje bałtyckie, Turcja oraz Bułgaria. Ta ostatnia argumentuje, że inwestycje sojusznicze są jedynym namacalnym dowodem obecności i zainteresowania NATO nowymi, peryferyjnymi koalicjantami.