Europejskie kraje preferują rodzimych dostawców

Branża producentów uzbrojenia wciąż skutecznie wymyka się rygorystycznie przestrzeganym w Unii Europejskiej regułom wolnej konkurencji

Aktualizacja: 06.11.2009 12:47 Publikacja: 06.11.2009 04:04

Zachodnioeuropejskie firmy obronne inwestują w Polsce. W tym roku włosko-brytyjski potentat śmigłowc

Zachodnioeuropejskie firmy obronne inwestują w Polsce. W tym roku włosko-brytyjski potentat śmigłowcowy AgustaWestland, producent m.in. helikopterów AW 101, kupił PZL Świdnik

Foto: agusta westland

Sprawia to artykuł 296 traktatu wspólnotowego, który dopuszcza wyłączenie zamówień na broń czy – szerzej – kontraktów wojskowych związanych z bezpieczeństwem państwa z przepisów rynku wewnętrznego Wspólnoty. To furtka powszechnie wykorzystywana przez kraje członkowskie UE do takiego kształtowania procedur dotyczących krajowych zamówień publicznych, aby preferować rodzimych producentów i chronić interesy narodowego przemysłu obronnego. Dzięki temu przemysłu zbrojeniowego nadal nie obowiązują w pełni unijne zasady otwartego rynku.

[srodtytul]Transakcje na specjalnych zasadach[/srodtytul]

– To nie przypadek, że w krajach Unii większość wojskowych przetargów wygrywają rodzimi dostawcy uzbrojenia. Państwa z rozmysłem wzmacniają w ten sposób własne firmy. Z zagranicy sprowadza się z reguły sprzęt, który nie jest produkowany na miejscu – mówi Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju.

Dobitnie potwierdza to praktyka: w ocenie Komisji Europejskiej aż 40 procent wyłączeń opartych na zapisach art. 296 traktatu budzi poważne obiekcje Brukseli. Transakcje na specjalnych zasadach, usprawiedliwianych ważnymi powodami związanymi z bezpieczeństwem państwa, służą często eliminowaniu z krajowych rynków zagranicznej konkurencji i kamuflowaniu nieoficjalnego udzielania firmom zbrojeniowym pomocy publicznej.

Nawet jednak przyjęta w styczniu tego roku dyrektywa w sprawie „koordynacji procedur udzielania niektórych zamówień na prace, dostawy i usługi przez instytucje lub podmioty zamawiające w dziedzinach obronności i bezpieczeństwa”, która w zamyśle inicjatorów miała otworzyć specyficzny rynek broni dla wolnej konkurencji, a także stworzyć w przyszłości ramy prawne dla europejskiego rynku wyposażenia wojskowego, zachowuje działanie art. 296.

Tym samym podtrzymuje możliwości ochrony rodzimego przemysłu obronnego. Co ważne, dyrektywa pozwala nawet zlecać prace badawczo-rozwojowe wybranemu dostawcy z pominięciem procedury przetargowej.

Próby koordynowania przedsięwzięć ważnych dla rynku obronnego Wspólnoty podejmuje Europejska Agencja Obrony (EDA). Wprowadzony przez EDA kodeks postępowania na rynku kontraktów wojskowych ma skłaniać europejskich partnerów do tego, by zamówienia o wartości powyżej miliona euro podlegały wolnej konkurencji. To założenie nie zawsze znajduje jednak odzwierciedlenie w rzeczywistości. Działania i decyzje rządów odpowiedzialnych za narodową politykę bezpieczeństwa w krajach europejskich dowodzą, że praktyk protekcjonistycznych w przemyśle zbrojeniowym jeszcze długo nie uda się skutecznie wyeliminować.

[srodtytul]Polskie firmy w trudnej sytuacji[/srodtytul]

Polski przemył obronny jest w bardzo trudnej sytuacji, bo poziom technologiczny wyrobów krajowych firm rzadko pozwala im skutecznie konkurować z zachodnimi koncernami. Jednocześnie armia RP wciąż nadrabia zaległości i modernizuje się na ogromną skalę. To wymarzona okazja do nieograniczonej ekspansji zagranicznych dostawców.

– Jeśli podatnicy mają wydawać ciężkie pieniądze na ogromny program modernizacji armii, to na tych inwestycjach musi skorzystać polska gospodarka. Zamówienia wojskowe lokowane w rodzimych firmach nie tylko służą narodowemu bezpieczeństwu, ale też pomagają w rozwoju firm i tworzeniu nowych miejsc pracy – podkreśla Stanisław Głowacki, szef „Solidarności” w zbrojeniówce.

Dlatego w przypadku Polski niezbędne wydaje się rzeczywiste wdrożenie narodowej strategii przemysłowo-obronnej, która nie tylko wskazywałaby kierunki modernizacji sił zbrojnych, kluczowe z punktu widzenia strategii bezpieczeństwa państwa, ale też stworzyłaby skuteczne i trwałe mechanizmy ochrony krajowego przemysłu obronnego.

[srodtytul]Niemiecki wzór do naśladowania[/srodtytul]

W perfekcyjny sposób robią to Niemcy, poddając eksport i import broni ścisłej kontroli rządu federalnego. Ograniczeniom podlegają nie tylko inwestycje zagraniczne na terenie Niemiec, ale też działalność inwestycyjna firm niemieckich na zagranicznych rynkach zbrojeniowych. Mimo to największe niemieckie spółki przemysłu obronnego należą do prywatnych właścicieli. Trzy z nich: EADS, Rheinmetall i ThyssenKrupp, są spółkami akcyjnymi notowanymi na giełdzie.

W Hiszpanii, która także starannie chroni swój sektor obronny przy kontraktowaniu wojskowych dostaw, możliwe jest odstąpienie od reguł rynkowych w każdym przypadku uzasadnionym interesami bezpieczeństwa narodowego. Hiszpański rząd z reguły poprzedza zakupy broni oceną potrzeb i możliwości własnego przemysłu obronnego. Jeśli w grę wchodziłby zagraniczny dostawca, to zwykle zlecenie uzależnione jest od mniej lub bardziej wymuszonej współpracy z krajowym przemysłem. Od lat głównymi dostawcami uzbrojenia dla armii (połowa wszystkich zakupów) są firmy hiszpańskie lub z dużym narodowym udziałem, takie jak Airbus Military, EADS Casa czy korporacja stoczniowa Navantia.

Także Włosi dostosowują przepisy o zamówieniach publicznych do wymogów ochrony własnego narodowego przemysłu i państwa. Służy temu procedura zawierania transakcji w trybie tajnym. Ale największy krajowy holding zbrojeniowy, a zarazem jeden z największych w Europie – Finmeccanica, który kontroluje większość rynku uzbrojenia, jest firmą prywatną, podobnie jak koncerny Avio czy Fincantieri.

[ramka][srodtytul]Dominacja Stanów Zjednoczonych[/srodtytul]

Wart 300 mld euro światowy rynek producentów uzbrojenia jest od lat zdominowany przez Amerykanów. Przemysł obronny USA oferuje broń i wojskowe wyposażenie za 150 mld euro rocznie. Producenci europejscy w dobrych latach osiągali obroty na poziomie 55 mld euro rocznie. Prawie 90 proc. tej kwoty pochodzi z sześciu państw: Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Niemiec, Hiszpanii i Szwecji. Tylko cztery spośród 15 największych konsorcjów obronnych na świecie pochodzi z Europy. Jest wśród nich brytyjski koncern BAE Systems, korporacja lotnicza i kosmiczna EADS, włoska grupa Finmeccanica i francusko-holenderski potentat elektroniczny Thales.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=z.lentowicz@rp.pl]z.lentowicz@rp.pl[/mail][/i]

Sprawia to artykuł 296 traktatu wspólnotowego, który dopuszcza wyłączenie zamówień na broń czy – szerzej – kontraktów wojskowych związanych z bezpieczeństwem państwa z przepisów rynku wewnętrznego Wspólnoty. To furtka powszechnie wykorzystywana przez kraje członkowskie UE do takiego kształtowania procedur dotyczących krajowych zamówień publicznych, aby preferować rodzimych producentów i chronić interesy narodowego przemysłu obronnego. Dzięki temu przemysłu zbrojeniowego nadal nie obowiązują w pełni unijne zasady otwartego rynku.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?