Sprawia to artykuł 296 traktatu wspólnotowego, który dopuszcza wyłączenie zamówień na broń czy – szerzej – kontraktów wojskowych związanych z bezpieczeństwem państwa z przepisów rynku wewnętrznego Wspólnoty. To furtka powszechnie wykorzystywana przez kraje członkowskie UE do takiego kształtowania procedur dotyczących krajowych zamówień publicznych, aby preferować rodzimych producentów i chronić interesy narodowego przemysłu obronnego. Dzięki temu przemysłu zbrojeniowego nadal nie obowiązują w pełni unijne zasady otwartego rynku.
[srodtytul]Transakcje na specjalnych zasadach[/srodtytul]
– To nie przypadek, że w krajach Unii większość wojskowych przetargów wygrywają rodzimi dostawcy uzbrojenia. Państwa z rozmysłem wzmacniają w ten sposób własne firmy. Z zagranicy sprowadza się z reguły sprzęt, który nie jest produkowany na miejscu – mówi Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju.
Dobitnie potwierdza to praktyka: w ocenie Komisji Europejskiej aż 40 procent wyłączeń opartych na zapisach art. 296 traktatu budzi poważne obiekcje Brukseli. Transakcje na specjalnych zasadach, usprawiedliwianych ważnymi powodami związanymi z bezpieczeństwem państwa, służą często eliminowaniu z krajowych rynków zagranicznej konkurencji i kamuflowaniu nieoficjalnego udzielania firmom zbrojeniowym pomocy publicznej.
Nawet jednak przyjęta w styczniu tego roku dyrektywa w sprawie „koordynacji procedur udzielania niektórych zamówień na prace, dostawy i usługi przez instytucje lub podmioty zamawiające w dziedzinach obronności i bezpieczeństwa”, która w zamyśle inicjatorów miała otworzyć specyficzny rynek broni dla wolnej konkurencji, a także stworzyć w przyszłości ramy prawne dla europejskiego rynku wyposażenia wojskowego, zachowuje działanie art. 296.