Gdyńska remontowa stocznia Nauta, nieźle prosperująca mimo kryzysu, nieoficjalnie wymieniana jest od kilku dni jako jeden z chętnych na zakup części majątku Stoczni Gdynia (małego doku i wybrzeży wyposażeniowych). Zarówno resort skarbu, jak i Agencja Rozwoju Przemysłu postanowiły jednak nie ujawniać listy potencjalnych inwestorów do czwartku, gdy odbędą się przetargi. Równie tajemniczy jest zarząd Nauty.
[wyimek]136 mln zł wyniosły przychody Nauty w 2008 r. Od pięciu lat firma ma zyski[/wyimek]
– Nawet gdybyśmy startowali, nie możemy ujawniać takich informacji – mówi „Rz” Romuald Kowalski, prezes stoczni.
Faktem jest natomiast, że Nauta od pewnego czasu szuka możliwości ekspansji, a konkretnie: przeniesienia działalności poza centrum Gdyni. Pierwotnie zakładano mariaż ze Stocznią Marynarki Wojennej.
– W projekcie restrukturyzacji SMW, który przygotowaliśmy na prośbę ARP, zaproponowaliśmy podział tej stoczni i uczestnictwo w procesie restrukturyzacji, także poprzez zaangażowanie kapitałowe. Po prywatyzacji sąsiedniego Dalmoru, którym interesuje się m.in. grupa inwestycyjna IKEA, trudno byłoby zachować przez dłuższy czas symbiozę naszej stoczni z nowym otoczeniem. Dlatego w strategii musimy uwzględniać możliwość przejęcia zasobów innych podmiotów, by móc realizować swoje cele – wyjaśnia prezes Kowalski. Przejęcia SMW, skądinąd coraz bardziej pogrążającą się w zapaści, nie zrealizowano.