Cena akcji Bogdanki oscyluje wokół 75 zł. A ich cena emisyjna wynosiła 48 zł (z IPO spółka zgarnęła 528 mln zł). 15 stycznia tego roku papiery węglowego pioniera giełdowego kosztowały nawet 83,50 zł. A to oznacza, że właściciele akcji kopalni mogli zarobić wtedy nawet ok. 80 proc. Rok temu, tuż po debiucie, minister skarbu Aleksander Grad zapowiedział pełną prywatyzację lubelskiej kopalni. Obawy dotyczące inwestora strategicznego okazały się niepotrzebne – w marcu tego roku pakiet kontrolny za 1,1 mld zł kupiły OFE. I jak na razie nie zanosi się na to, by miały go sprzedać.
Wszyscy obecni wówczas na giełdzie przekonywali, że Bogdanka dała zielone światło śląskim spółkom węglowym do prywatyzacji. I co? I nic. Fakt, resort gospodarki i Katowicki Holding Węglowy są zgodne - giełda w 2011 r. Jednak już w przypadku Jastrzębskiej Spółki Węglowej tak łatwo nie jest. Resort nadzorujący branżę mówi, że nie ma nawet decyzji o wejściu JSW na giełdę. Oczywiście - GDYBY zapadła spółka może debiutować nawet przed KHW. Sama spółka mówi raczej o 2012 r. Powód? Planowana od siedmiu lat grupa węglowa na bazie JSW, która jako całość miałaby iść na giełdę wciąż nie powstała. Owszem, JSW ma już – zgodnie z planem – kopalnię Budryk i koksownię Przyjaźń, ale wyłączono z planów wałbrzyską koksownię Victoria, a 85 proc. Kombinatu Koksochemicznego Zabrze wciąż nie zostało przekazanych JSW.
Owszem, Bogdanka szykowała się na giełdę jakieś 15 lat. I w końcu się udało. Tylko że JSW też miała już swoją szansę w 2005 r., ale zmiana rządu spowodowała, że do dziś jest to jednoosobowa spółka skarbu państwa. I prawda jest taka, że jeśli JSW nie pozyska pieniędzy z rynku, to kolejny kryzys, jak ten w 2009 r. po prostu ją dobije. Bo JSW to największy producent węgla koksowego (baza do produkcji stali) w UE i jeśli znów będzie dekoniunktura na stal – JSW będzie mieć problem. Bogdanka debiutowała w kryzysie. Pewnie gdyby trafiła na giełdę rok wcześniej, mogłaby zarobić więcej. Ale i tak jej debiut należy zaliczyć do udanych.
Już pracuje tam nowy kombajn strugowy do eksploatacji cienkich pokładów (ok. 1,2 m) zwiększając jej wydobycie. A kosztował 150 mln zł. Pełna parą idzie budowa pola Stefanów2 warta 1,5 mld zł. Dzięki niej w 2014 r. kopalnia podwoi wydobycie do 11 mln ton węgla rocznie. Niestety nie uda się jej zwiększyć go w przyszłym roku do 7,5 mln ton, bo mimo, iż całkowicie prywatna (skarb państwa zachował nieco ponad 4 proc. jej udziałów) podlega ustawie o zamówieniach publicznych. A ta dość skutecznie opóźnia przetargi – jak choćby ten na wartą ponad 200 mln zł budowę nowego zakładu przeróbki mechanicznej węgla.
Media wielokrotnie nazywały Bogdankę górniczą perełką. Skoro inwestorzy to kupili – niewykluczone, że kupią kopalnie na Śląsku. A kilka takich perełek naprawdę tam jest. Tylko, że co z tego, że Piast czy Ziemowit są porównywalne z Bogdanką, ale działają w Kompanii Węglowej (ta o prywatyzacji wspomina nieśmiało po 2015 r., bo ma jeszcze do spłacenia ok. 1 mld zł zobowiązań upadłych spółek, z których ją stworzono w 2003 r.), największej spółce górniczej w Europie, która dźwiga też takie zakłady jak np. Halemba-Wirek (ok. 1 mld zł straty netto przez ostatnie cztery lata). Może jednak resort gospodarki zastanowi się nad wypowiedzianą niedawno w Katowicach koncepcją byłego wiceszefa tego resortu, Jerzego Markowskiego? Według niego można by prywatyzować śląskie spółki węglowe „po kawałku”, poszczególnymi kopalniami. Ale czy taki plan ma rację bytu? Zobaczymy. Lecz za prywatyzację śląskich kopalń należy trzymać kciuki. Bo trzeba jasno powiedzieć – jeśli to się nie uda, górnictwo węgla kamiennego, bez dużo większych niż obecnie inwestycji (śląskie kopalnie wydają na nie ok. 2 mld zł rocznie) po prostu się skończy. A nam skończy się wizja tego, że prąd mamy z gniazdka.