„Rz” jako pierwsza poinformowała wczoraj o fiasku mediacji w największej spółce górniczej w Europie. Napisaliśmy, że związkowcy nie wykluczają strajku. Decyzję sztab protestacyjny ma podjąć w przyszłym tygodniu. Najpierw w czwartek w Rudzie Śląskiej odbędzie się manifestacja w obronie tamtejszej kopalni Halemba-Wirek, której grozi zamknięcie z przyczyn ekonomicznych (tylko w ubiegłym roku przyniosła 323 mln zł straty netto, a w latach 2003-2009 1,2 mld zł straty netto). Sprawa tej kopalni była jednym z trzech punktów poniedziałkowych mediacji – obok podwyżek płac i sprawy wzrostu zatrudnienia u węglowego giganta, które z 64 tys. osób jeszcze kilka miesięcy temu spadło obecnie do 62,7 tys.

– Doszło do kuriozalnej sytuacji, bo zarząd, który wcześniej w ramach sporu zbiorowego rozmawiał z nami i o przyszłości kopalń, i o sprawach zatrudnienia, wczoraj uznał, że nie jest to przedmiotem mediacji – opowiada Kolorz. – Zarząd Kompanii Węglowej sam pcha nas w kierunku protestów, by tym zasłonić swoje nieudolne kierowanie firmą – uważa. I zapowiada, że sztab protestacyjny związków zawodowych w przyszłym tygodniu podejmie decyzje, co dalej.

– Ustawa o sporze zbiorowym mówi, co nam wolno po wyczerpaniu ścieżki mediacji. Droga otwarta i do manifestacji, i do strajku – mówi Kolorz. – Jeśli nic się nie zmieni, jesień może być bardzo gorąca – dodaje. Związkowcy narzekają, że nie ma też dialogu z nadzorującym branżę ministerstwem gospodarki.

– Premier Pawlak, gdy startował w wyborach prezydenckich mówił o zgodzi, to samo robił prezydent elekt, ale na zgodę się wcale nie zanosi - mówi Kolorz. Pytany, czy w takim razie górnicy nie woleliby przejść pod nadzór ministerstwa skarbu (o kolejnym sporze resortów o kopalnie „Rzeczpospolita” pisała w ubiegłym tygodniu) odpowiedział, że „wtedy dopiero byłaby wojna”.