Dziś w południe mija termin składania ofert na 85 proc. udziałów Polmosów Józefów i Bielsko-Biała, dwóch ostatnich, których nie objęła przedłużająca się prywatyzacja wartej obecnie ok. 13 mld zł branży spirytusowej. Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, nie będzie wśród nich zgłoszeń spółek pracowniczych, zawiązanych głównie po to, aby przejąć od państwa kontrolę w wytwórniach wódki.
– Byliśmy przekonani, że Ministerstwo Skarbu Państwa zaprosi nas do negocjacji. Resort zdecydował się jednak na przetarg, w którym nie jesteśmy w stanie wziąć udziału, m.in. ze względu na konieczność wpłacenia wadium – narzeka Marek Bodych z „Solidarności” w Polmosie Józefów. Na rokowania liczyli także w Bielsku-Białej.
Zdaniem Witolda Orłowskiego, głównego ekonomisty PricewaterhouseCoopers, przejmowanie małych i średnich zakładów przez spółki pracownicze może być korzystnym rozwiązaniem. Nie widzi on jednak potrzeby, aby za wszelką cenę preferować załogi. – Jeżeli jest taka możliwość, to w pierwszej kolejności należy dążyć do sprzedaży spółek inwestorom strategicznym – mówi Orłowski.
Wczoraj resort skarbu nie zdradził nam, ile ofert do tej pory otrzymał. Jak pokazały ostatnie próby sprzedaży Polmosów (tylko w ubiegłym roku były dwie), tłumu chętnych raczej nie będzie. Do poprzedniego, unieważnionego przetargu zgłosił się tylko krakowski hurtownik alkoholi Alti Plus. Wczoraj w firmie nie znalazł się nikt, kto zechciałby powiedzieć, czy wystartuje także tym razem.
Wśród chętnych na Polmosy nie będzie na pewno grupy Pol-mlek. Ta czołowa firma mleczarska próbowała wcześniej kupić wytwórnie wódki, aby rozszerzyć działalność. Polmosami nie interesują się także najwięksi gracze w polskiej branży alkoholowej. Wcześniej Bielsku-Białej przyglądał się Stock Polska. Lider rynku wódki zrezygnował jednak z zakupu.