Właściciele nowo otwieranych prywatnych placówek liczą, że w miarę starzenia się polskiego społeczeństwa i wzrostu dochodów obywateli, popyt na pobyt w tych placówkach będzie rósł z roku na rok.
W Polsce działa już 125 prywatnych domów opieki dla seniorów, w których przebywa ponad 3,2 tys. mieszkańców. Choć różnego rodzaju zewnętrznej opieki nad osobami podeszłym wieku korzysta w naszym kraju zaledwie 5 proc. osób (dla porównania w Szwecji w samych tylko domach opieki przebywa ponad 7 proc., a w Norwegii ponad 5 proc.), eksperci przewidują, że w najbliższych latach liczba prywatnych placówek będzie rosła. Rynek jest też bardzo rozdrobniony, bez wyraźnego lidera. Największe działające na nim firmy są właścicielami najwyżej paru obiektów.
Jak pokazują badania firmy Deloitte – grupa konsumentów po 55 roku życia miesięcznie wydaje w Polsce aż 7 mld zł, a oprócz zakupu żywności zainteresowana jest przede wszystkim ochroną zdrowia. Z prognoz Narodowego Planu Rozwoju wynika, że do 2030 r. liczba osób w wieku poprodukcyjnym sięgnie 9,5 mln. W tym samym czasie dochody polskiego spoleczeństwa mają wzrosnąć trzykrotnie. To atrakcyjna nisza, w której już teraz próbują ulokować się pierwsi gracze dostrzegający jej potencjał.
- Choć pierwszy dom opieki planujemy uruchomić w przyszłym roku, już teraz odbieramy mnóstwo telefonów od krewnych osób w wieku emerytalnym, które chciałyby skorzystać z naszych usług – mówi „Rz” Marek Bylina, dyrektor generalny notowanej na New Connect spółki Serenity. – To pokazuje skalę zapotrzebowania. W samym tylko województwie pomorskim działa ok. 18 legalnych domów opieki i co najmniej dwa razy tyle w „szarej strefie”. W obu tych kategoriach brakuje miejsc, są kolejki chętnych. W tej chwili można by uruchomić 5-6 nowych domów opieki i wszystkie zostałyby wypełnione – dodaje.
Serenity chce się specjalizować w tworzeniu i prowadzeniu sieci placówek rehabilitacyjnych, a na dalszym etapie także prywatnych domów spokojnej starości. Podczas ubiegłorocznego debiutu na NewConnect cena ich akcji była o 325 proc. wyższa od kursu odniesienia, a w czasie pierwszej sesji walory drożały o ponad 1100 proc. Analitycy tłumaczyli te zaskakująco wysokie obroty, które zwróciły nawet uwagę Komisji Nadzoru Finansowego, głównie dużymi perspektywami biznesu prowadzonego przez spółkę. Plan finansowy na 2010 r. zakłada 1,96 mln zł zysku netto i 8,6 mln zł przychodów ze sprzedaży – wyniki mogą być jednak nieco niższe, bo firma w drugim kwartale miała stratę.