[b]Rz: Czy warto było ponosić ryzyko związane z realizacją programu rozbudowy rafinerii? Zadłużenie i spadek opłacalności produkcji w kryzysie spowodowały, że dwa lata temu analitycy wycenili akcje Lotosu na zero złotych. Teraz każde osłabienie naszej waluty odbija się fatalnie na wynikach spółki z powodu zadłużenia.[/b]
[b]Paweł Olechnowicz: [/b]Zaczęliśmy tworzyć grupę Lotos z Rafinerią Gdańską, która mogła przerabiać 4,5 mln ton ropy rocznie. Więc jak na warunki i wymagania rynkowe miała po prostu zbyt mały potencjał. A skoro myśleliśmy o tym, by nie tylko przetrwała, ale i rozwijała się, to rozbudowa stała się koniecznością. Na koniec tego roku zakład w Gdańsku będzie mógł przerabiać 10 mln t ropy rocznie. Mamy zabezpieczony rynek na produkty i paliwo, tak by wykorzystać cały zwiększony potencjał rafinerii. To nabiera szczególnego znaczenia w sytuacji, gdy wiele koncernów zapowiada sprzedaż aktywów rafineryjnych.
[b]Jak to jest, że potentaci Shell i BP chcą się pozbyć swoich rafinerii, a Lotosowi opłaca się rozbudowa za prawie 2 mld dolarów?[/b]
To fakt, że przemysł rafineryjny jest obecnie mało zyskowny. Wiele koncernów porządkuje strukturę swoich aktywów, by poprawić opłacalność. Jeśli mają rafinerie, które wymagają poważnych inwestycji, to lepiej z nich rezygnować. Dlatego jedne koncerny po prostu wystawiają na sprzedaż rafinerie, a inne ograniczają produkcję. To typowe zjawisko po kryzysie. Ale nam to nie grozi.
[b] Ale są też opinie, że może najpierw Lotos powinien był zainwestować w nowe złoża i dopiero wtedy rozbudowywać rafinerię? [/b]