Jutro szefowie państw i rządów Unii Europejskiej zdecydują, kiedy ostatecznie wejdzie w życie umowa o wolnym handlu z Koreą Południową (FTA). Obawiają się jej nie tylko producenci samochodów, ale także przedstawiciele branży tekstylnej i przemysłu maszynowego. Nie oni jedni – z podpisaniem podobnej umowy wstrzymują się też Stany Zjednoczone.
Przeciwny umowie w jej obecnym kształcie jest Parlament Europejski. Głosowanie w tej sprawie zostało odłożone przynajmniej do połowy października. Według sugestii posłów miałaby ona wejść w życie nie wcześniej niż w 2012 roku, a nie, jak jest to planowane, już od 2011 r. Parlamentarzyści wskazali, że przy tak daleko idącym otwarciu rynku niezbędne są odpowiednie instrumenty zabezpieczające interesy europejskich producentów. Sugerują między innymi cła interwencyjne, gdyby okazało się, że interesy europejskich producentów ucierpiały z powodu nieuczciwej konkurencji. Takie cła wprowadzane byłyby w poszczególnych krajach, a nie w całej UE.
Wczoraj ACEA, Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów zrzeszające 16 unijnych koncernów samochodowych, zaprotestowało przeciwko umowie. I wcale nie chodzi o to, że po wejściu FTA w krajach UE zagrożona byłaby branża samochodowa, bo najbardziej konkurencyjne auta Koreańczyków, produkowane przez Kię oraz Hyundaia, i tak importowane są z należących do UE Słowacji i Czech, oraz z Turcji i Indii. Cło na pojazdy mechaniczne z tego ostatniego kraju wynosi 6,5 proc. Bezpośrednio z Korei Południowej trafiają do Europy jedynie większe auta Hyundaia, przede wszystkim model Santa Fe, ale i on ma być składany w jednej z unijnych fabryk koncernu.
Firmom członkowskim ACEA chodzi głównie o obwarowania dostępu do rynku Korei Południowej. Wszyscy producenci europejscy byli w stanie wyeksportować do tego kraju 1 proc. swojej produkcji, podczas gdy Kia i Hyundai sprzedają tutaj aż jedną czwartą. Przy tym koreańskie firmy najczęściej korzystają z bardzo tanich komponentów produkowanych w Chinach. Unijne koncerny, podobnie jak jest to w przypadku producentów ze Stanów Zjednoczonych, skarżą się, że Koreańczycy nie dość, że nie złagodzili warunków dostępu do swojego rynku, to jeszcze wyspecjalizowali się w stosowaniu handlowych barier pozataryfowych. Już w czasie finalizowania negocjacji z Brukselą Koreańczycy wprowadzili np. własne normy emisji spalin, które jeszcze bardziej utrudniają sprzedaż unijnych aut na tym rynku. Negocjatorzy UE naciskają na zniesienie tych barier, jednakże bez rezultatu.
W efekcie – według danych Eurostatu – w pierwszych pięciu miesiącach 2010 r. unijny deficyt w handlu z tym krajem wyniósł 5 mld euro, głównie właśnie z powodu kłopotów z eksportem europejskich aut.