Niedawno mieliśmy w Niemczech sytuację stworzoną przez byłego państwowego monopolistę Deutsche Post AG. Firma tak lobbowała za podwyższeniem w Niemczech płacy minimalnej w usługach pocztowych, że w efekcie konkurencja, która pojawiła się na rynku, musiała się wycofać, a jacykolwiek nowi gracze, którzy chcieliby się pojawić na rynku, zrezygnowali.
[b]Czy jest pan zdania, że gdyby nie powstał EADS, europejscy producenci samolotów byliby w stanie konkurować z Boeingiem?[/b]
To częsty argument obrońców czempionów, którzy twierdzą, że nowe firmy powinny otrzymywać pomoc. Upierają się oni, że młode firmy innowacyjne muszą czuć się bezpiecznie, więc trzeba im zapewnić kontrakty. Tylko wówczas będą w stanie wydawać pieniądze na kosztowne badania nie zawsze przynoszące pozytywne efekty, które i tak pojawią się dopiero w dalekiej przyszłości.
Tymczasem na podstawie analiz, które prowadzimy, Philip Agion z Harvardu udowodnił, że rzeczywiście tak jest w bardzo nielicznych przypadkach. Paul Seabright z Uniwersytetu w Tuluzie dostarczył zaś dowodów, że na przykład opóźnienia w dostawach airbusów 380 wcale nie wynikały z kłopotów technologicznych, tylko z ukrytych kosztów wsparcia ze strony polityków.
[b]Dlaczego pana zdaniem Komisja Europejska pozwala na takie praktyki? Często nawet zachowuje się tak wobec czempionów spoza UE.[/b]
To niestety wielka wada Komisji Europejskiej polegająca na bardzo szkodliwej zasadzie: kruk krukowi oka nie wykole. Jeśli jednak chodzi o monopole spoza Unii Europejskiej, to widać, że coś w tej sprawie zaczyna się już zmieniać – widać to także po obiekcjach UE wobec kontraktu gazowego Polski z Gazpromem czy niemieckich prób powstrzymania inwestycji ze strony chińskich państwowych funduszy.