Polskie kosmetyki w cenie

Mijający rok był rekordowy w eksporcie dla jednej z największych rodzimych firm, Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris. Sprzedaż za granicę wzrosła tam o 40 proc.

Publikacja: 19.12.2010 21:01

Polskie kosmetyki w cenie

Foto: Fotorzepa, Dariusz Majgier DM Dariusz Majgier

W tym roku wartość eksportu kosmetyków powinna sięgnąć 1,4 mld euro.

– Olbrzymim sukcesem eksportowym firmy jest tegoroczne wejście marki Lirene na rynek niemiecki, dzięki rozpoczętej współpracy z siecią drogeryjną Rossmann – podkreśla Olimpia Romanik, szefowa marketingu eksportowego spółki. To właśnie współpracy z tym drogeryjnym potentatem rodzinna firma zawdzięcza tegoroczny skok zagranicznej sprzedaży, która trafia już do ponad 20 krajów, w tym od niedawna do Rosji i Rumunii.

Dobre wyniki krajowych firm przyczynią się do poprawy wyników polskiego eksportu kosmetyków, który liczony w euro, w zeszłym roku zanotował pierwszy od lat, choć niewielki, bo jednoprocentowy spadek, do 1,34 mld euro.

W tym roku, wraz z poprawą koniunktury w Europie, polski eksport powinien wrócić do wzrostu, osiągając co najmniej 1,4 mld euro.

O dwucyfrowym wzroście eksportu w tym roku mówią Dax Cosmetics (w roku finansowym zakończonym we wrześniu zagraniczna sprzedaż zwiększyła się tam o ponad jedną piątą) oraz rodzinna spółka Oceanic. Eksport ma już 15-proc. udział w jej obrotach. Na razie głównym rynkiem zagranicznym firmy jest Europa Środkowa i Wschodnia (w tym Słowacja, Węgry i Białoruś), ale teraz spółka przymierza się do ekspansji na Zachodzie. To dla rodzimych producentów zadanie dużo trudniejsze niż sprzedaż na Wschód, gdzie polskie kosmetyki mają od lat dobrą markę.

Przekonała się o tym Ziaja, która w 2009 r. z powodzeniem wysyłała swe produkty do USA, co zwiększyło jej zagraniczną sprzedaż o kilkadziesiąt procent. W tym roku skala amerykańskiego eksportu jest dużo mniejsza, ale spółka odbiła sobie ten spadek wejściem na kilka nowych rynków, w tym do Chorwacji, gdzie kosmetyki Ziai są już w pięciu sieciach handlowych. W rezultacie wartość tegorocznego eksportu i tak będzie o kilkanaście procent wyższa niż rok wcześniej.

Jak ocenia Olimpia Romanik, na wielu rynkach polskie pochodzenie kosmetyku nie jest atutem, lecz poważną barierą, gdyż kojarzy się z niską ceną i wątpliwą jakością. Wojciech Inglot, właściciel i prezes firmy Inglot, krajowego potentata w produkcji kosmetyków do makijażu, dowodzi, że te uprzedzenia można pokonać. Niedawno otworzył swój 80. firmowy salon za granicą (od początku września br. przybyło ich prawie dziesięć). Swe kosmetyki Inglot sprzedaje w 20 krajach świata, w tym w Kanadzie, Australii i USA, gdzie ma 500-metrowy salon w Nowym Jorku i już dwa firmowe sklepy w Las Vegas.

Jednak mimo sukcesów rodzimych spółek o wynikach kosmetycznego eksportu decydują wyniki polskich fabryk globalnych koncernów, na czele z L'Orealem, Beiersdorfem (Nivea) czy Avonem. Dla nich już od lat 90. Polska jest jednym z największych centrów produkcji; w zeszłym roku sam tylko L'Oreal wysłał za granicę kosmetyki za ok. 530 mln zł. Tegorocznych wyników polskie spółki koncernów na razie nie komentują, ale sądząc po rosnących przychodach na świecie, zagraniczna sprzedaż ich zakładów w Polsce też powinna się zwiększyć.

W tym roku wartość eksportu kosmetyków powinna sięgnąć 1,4 mld euro.

– Olbrzymim sukcesem eksportowym firmy jest tegoroczne wejście marki Lirene na rynek niemiecki, dzięki rozpoczętej współpracy z siecią drogeryjną Rossmann – podkreśla Olimpia Romanik, szefowa marketingu eksportowego spółki. To właśnie współpracy z tym drogeryjnym potentatem rodzinna firma zawdzięcza tegoroczny skok zagranicznej sprzedaży, która trafia już do ponad 20 krajów, w tym od niedawna do Rosji i Rumunii.

Pozostało 85% artykułu
Biznes
Czasy są niepewne, firmy nadal mało inwestują
Biznes
Szpitale toną w długach, a koszty działania rosną
Biznes
Spółki muszą oszczędnie gospodarować wodą. Coraz większe problemy
Biznes
Spółka Rafała Brzoski idzie na miliard. InPost bliski rekordu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce