Armia zrobiła właśnie gruntowny przegląd w swoich składach i zamierza wygarnąć z nich przestarzały sprzęt, amunicję i resztę niepotrzebnej już broni strzeleckiej. Pod młotek pójdą setki starych pojazdów rozpoznawczych BRDM, transporterów skot, pamiętających powstanie układu warszawskiego radiostacji i łącznic, a także prawie 40 tysięcy karabinów, których nie daje się już naprawić. Są wśród nich ostatnie frontowe pepesze i pistolety maszynowe Sudajewa — mówi Andrzej Pilucik dyrektor zespołu gospodarki mieniem ruchomym i obrotu specjalnego w Agencji Mienia Wojskowego.
Wojsko pospiesznie wypycha za bramy koszar także ogromną górę śmieci. Na sprzedaż i utylizację czeka np. 56 tys. ton przestarzałej amunicji, wybuchowych odpadów, pół miliona sztuk min przeciwpiechotnych a także... kilka tysięcy bezużytecznych, wiekowych rentgenoradiometrów, które przed laty miały nas bronić przed bronią masowego rażenia.
Armia zapowiada też radykalne cięcia w zasobach garnizonowych nieruchomości. — W naszym banku ziemi mamy wciąż 7 tys. ha poligonów, placów ćwiczeń oraz budynków, o wartości przekraczającej miliard złotych. Spodziewamy się, że armia wkrótce przekaże kolejne 2 tys. hektarów — ocenia Krzysztof Michalski, prezes AMW. W zeszłym roku agencja zarobiła na wyprzedaży powojskowego mienia 220 mln zł (z czego większość trafiła na fundusz modernizacji sił zbrojnych). O tego roku AMW będzie się przekształcać w instytucję skupioną na upłynnianiu majątku niepotrzebnego już siłom zbrojnym.
— Zakupy nowego wyposażenia przejmie utworzony w tym roku w Ministerstwie Obrony Narodowej Inspektorat Uzbrojenia i istniejący już bydgoski centralny urząd kwatermistrzowski czyli Inspektorat Wsparcia.
— Spodziewamy się, że nowe instytucje, które mają kontraktować dostawy i zamówienia warte 6 mld zł rocznie, przejmą cześć naszych speców od przetargów mundurowych czy negocjowania kontraktów na sprzęt logistyczny — mówi prezes Michalski.