- Lata 2009-2010 nie okazały się przełomem w realizacji dużych projektów PPP - ocenił w środę Jarosław Dąbrowski dyrektor działu doradztwa finansowego w Deloitte.
To wbrew oczekiwaniom, bo od 2009 r. obowiązuje ustawa, które miała uprościć partnerstwo publiczno-prywatne. Samorządy przygotowują się do realizacji ok. 200 projektów, ale dotychczas podpisano tylko 18 umów o średniej wartości 28 mln zł . W Europie ta średnia to ok. 730 mln zł. Początek tego roku też nie wróży najlepiej. Dotychczas tylko dwa podmioty rozpoczęły proces poszukiwania biznesowego partnera, rok temu było ich dziesięć.
- Mimo to spodziewamy rozwoju rynku. Na wzór państw UE, gdzie z pieniędzy prywatnych finansowanych jest nawet do kilkunastu procent wydatków na infrastrukturę - dodał Dąbrowski.
W rozkwicie współpracy biznesu i sektora publicznego nie powinno przeszkodzić rozporządzenie ministra finansów, z którego wynika, że zobowiązania z tytułu umów PPP należy zaliczać do długu publicznego. Samorządowców np. z Wrocławia czy Krakowa zniechęciło to na tyle, że zadeklarowali odejście od formuły PPP. Zdaniem Przemysława Zaremby, wiceprezesa Centrum PPP, takie zachowanie nie ma uzasadnienia. - Do długu zaliczają się tylko te umowy, w których większość ryzyk ponosić ma strona publiczna. Po za tym, jest to problem dla tych samorządów, które są już bardzo zadłużone - dodaje. W podobnym tonie wypowiedział się we wtorek Rafał Baniak, wiceminister gospodarki.
Zaremba podkreśla, że do rozwoju rynku PPP potrzebna jest za to rządowa strategia oraz jak najwięcej doświadczenia po stronie publicznej. Strategia mogłaby m.in. przewidywać wprowadzenie specjalnych, tańszych niż rynkowe, linie kredytowe dla partnerów PPP.