Są samochody, które chcielibyśmy mieć dla samego ich wyglądu. Aby je pożądać, nie musimy nawet otwierać drzwiczek. Widząc je nie zastanawiamy się czy ktokolwiek wciśnie się na tylną kanapę, czy bagażnik zmieści tylko niewielką torbę z zakupami, czy ekwipunek na wakacyjny wyjazd. Nie pytamy ile palą na setkę, jak długą mają gwarancję, ile będą kosztowały części zamienne. Citroen DS3 zbliża się do tego ideału. Francuzi za techniczną bazę wzięli niepozorną C „trójkę", wymienili większość elementów nadwozia, przeprojektowali wnętrze i stworzyli piękność, która przyciąga wzrok niczym długonoga modelka na wybiegu w wyszukanej kreacji. Jej urok ma oczarować tych, którzy dotychczas swoje tęskne spojrzenia kierowali w stronę niemieckiego Mini czy włoskiej Alfy MiTo.
Design DS3 to połączenie bojowego, sportowego stylu i lekkości bulwarowego auta. Przysadzista sylwetka sprawia wrażenie jakby samochód przyklejony był do jezdni. Trapezową gardziel osłaniająca chłodnicę zdobią u góry dwie srebrzyste listwy przełamane pośrodku w znak podwójnego szewronu. Masywny przedni zderzak uzbrojono w rzędy diod – świateł do jazdy dziennych – ukrytych w czymś na kształt skrzeli. To nie jedyny „rybi" akcent. Środkowy słupek ma kształt płetwy rekina – z zewnątrz kończy się w połowie wysokości okien – resztę zamaskowano we wnętrzu auta. Takie rozwiązanie, w połączeniu z czarnymi słupkami przednimi i przyciemnianymi tylnymi szybami, daje wrażenie, że dach nie łączy się z resztą nadwoziem tylko lekko unosi się nad samochodem. Tylny zderzak zadziera się od dołu czarnym, kontrastującym z bielą lakieru, dyfuzorem.
Jedenaście kolorów nadwozia do wyboru, cztery barwy dachu, kilka wzorów felg, dodatkowe motywy – to daje klientom możliwość stworzenia niepowtarzalnego auta. W tym samochodzie wszystko ma być oryginalne – nawet czarny kluczyk ozdobiono dużym kółkiem w barwie karoserii.
Urok DS3 nie pryska po otwarciu drzwi. Przez środek deski rozdzielczej przebiega błyszcząca listwa w kolorze nadwozia. Trzy zegary tworzą coś na kształt stożka – prędkościomierz jest głęboko wciśnięty, otulają go, uniesione nieco, niczym skrzydła, obrotomierz i wskaźnik poziomu paliwa. Niewielki daszek nad zegarami w tylnej części ma dwa otwory, dzięki czemu wskaźniki doświetlone są naturalnym światłem.
Górną część kokpitu pokrywa miękkie i przyjemne w dotyku tworzywo. Poniżej kolan mamy już jednak twarde plastiki. Nie brakuje ich także w okolicach tylnych siedzeń.