- Wejście do strefy euro i dostępność środków unijnych spowodowały wzrost konsumpcji, to wraz z niewłaściwym zarządzaniem finansami publicznymi leży u podstaw greckich kłopotów - uznał Dimitrios Tsomocos z Uniwersytetu Oxfordzkiego.
W jego ocenie jednak nie doszło by do pożaru, gdyby Bruksela okazała się pomocna w naprawie sytuacji, a tak się nie stało. Dodatkowo publiczne wypowiedzi unijnych i światowych organizacji nie pomagają w reformowaniu kraju i uspokojeniu sytuacji wewnątrz.
- Ludziom trudno się pod ogniem krytyki pogodzić np. z obniżką wynagrodzeń -wyjaśnił profesor.
- Zamiast lekarstwa zaaplikowano nam dawkę krytyki, która tylko pogorszyła sytuację. Zgodził się on jednak, że środki kierowane dl Grecji idą teraz na bieżącą konsumpcję, a nie na naprawę sytucji.
- Nie ma poprawy dyscypliny finansowej, do kasy państwa nie wpływają dodatkowe pieniądze, z tego powodu obawiam się, że najgorsze dopiero przed nami -wyjaśnił Tsomocos