W zeszłym tygodniu związkowcy wystąpili do pracodawcy z postulatem podwyżki stawek płac zasadniczych w tym roku o 7 proc. 28 lutego otrzymali negatywną odpowiedź zarządu.
- W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego, tylko wszcząć spór zbiorowy. Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych daje nam kilka instrumentów nacisku na pracodawcę. To może być referendum strajkowe, albo strajk ostrzegawczy. Na razie trudno powiedzieć, czy będziemy zmuszeni sięgnąć do tych instrumentów. Mam nadzieję, że uda nam się zawrzeć porozumienie bez eskalacji konfliktu – mówi Roman Brudziński, wiceprzewodniczący Solidarności w JSW.
Jak podkreśla Brudziński, firmę stać na podwyżki, bo jej sytuacja finansowa jest znakomita. Zyski spółki za 2011 rok sięgnęły 2 mld zł. - Postulat 7-procentowej podwyżki płac to nie jest wygórowane żądanie. Wysoka inflacja oraz znaczny wzrostu kosztów utrzymania, żywności, czynszów, energii i paliwa na przestrzeni ostatnich miesięcy, w pełni uzasadniają nasze żądania - argumentuje Roman Brudziński.
Wiceprzewodniczący „S" w JSW zaznacza, że kwestia podwyżek płac nie jest jedynym powodem rozpoczynającego się sporu zbiorowego.
- Głównym powodem tego konfliktu jest łamanie przez zarząd zapisów porozumień podpisanych ze stroną społeczną przed upublicznieniem akcji JSW - mówi Roman Brudziński. - Pracodawca wycofał się ze wstępnie uzgodnionych podczas wielomiesięcznych negocjacji zapisów nowego jednolitego układu zbiorowego pracy dla pracowników spółki i próbuje forsować inne rozwiązania, zdecydowanie mniej korzystne - dodaje.