W okresie dziesięciu miesięcy tego roku liczba turystów zagranicznych odwiedzających ten kraj zmniejszyła się o14 proc., zaś liczba wojażujących zagranicę Argentyńczyków wzrosła o 15 proc. Ci pierwsi zostawili 2,6 miliarda dolarów, zaś z kraju wypłynęło tą drogą 2,7 mld USD. W tym roku może być w tej dziedzinie pierwszy deficyt od 2001 roku.
To kolejne obciążenie bilansu płatniczego kraju - uważa Michael Henderson, specjalista od rynków wschodzących w Capital Economics w Londynie.
Od dwóch lat rząd argentyński korzysta z rezerw walutowych banku centralnego by spłacać posiadaczy obligacji tego kraju, dziewięć lat po tym jak rekordowe bankructwo na kwotę 95 miliardów dolarów pozbawiło go możliwości pozyskiwania pieniędzy na międzynarodowym rynku finansowym. Argentyna wciąż toczy batalię prawną z obligatariuszami, którzy nie przystąpili do układu i domagają się spłaty całości zobowiązań, a na froncie wewnętrznym boryka się z 25-proc. inflacją skłaniającą Argentyńczyków do gromadzenia dolarów amerykańskich.
Szybki wzrost cen ( m.in. wina i wołowiny) zniechęca wielu cudzoziemców do odwiedzania tego kraju wcześniej przywykłych do tanich wyrobów ze skóry i niedrogiego jedzenia. W ubiegłym roku rząd zaostrzył kontrolę przypływu kapitału by zahamować jego odpływ i zwiększyć rezerwy walutowe, które z rekordowego poziomu 52, 6 miliarda dolarów obniżyły się do 45,69 mld USD.
W ciągu dwóch lat peso osłabiło się o 20 proc. a więc o mniej niż połowę wzrostu cen, dzięki czemu kurs skorygowany o inflację umocnił się o 14 proc., obliczył stołeczny instytut Fundacion de Investigaciones Economicas Latinoamericanas.