"Taki jest wymóg czasu. Ilość węgla na zwałach, spadek sprzedaży energii oraz spadek jej rynkowych cen zmuszają producentów węgla do czasem niekorzystnych dla nich decyzji jak obniżanie cen" - powiedział w poniedziałek PAP wiceminister, który odpowiada w resorcie gospodarki za sprawy górnictwa i energetyki.
Zastrzegł, że w nowych umowach górnictwa z energetyką trudno mówić o jednolitym poziomie obniżki ceny węgla. "Wygląda to różnie; to przedział od kilku do ok. 10 proc." - wskazał Tomczykiewicz, przypominając, że na początku negocjacji energetyka chciała zmniejszenia cen o kilkanaście procent.
Według wiceministra w takich realiach spółki węglowe muszą bardzo rygorystycznie pilnować kosztów działalności. Kopalnie nie będą zwalniać, jednak liczba nowych pracowników ogółem na koniec toku będzie prawdopodobnie o kilka tysięcy osób mniejsza od liczb odchodzących na emerytury, co jest niekorzystne dla rynku pracy.
"Mamy nadzieję, że będzie to jedynie okres jednoroczny. Lepsze od spodziewanych wyniki wzrostu gospodarczego w czwartym kwartale ubiegłego roku wskazują na możliwe odbicie i poprawę koniunktury, co powinno przełożyć się na wzrost zapotrzebowania na energię, a więc także na węgiel" - uważa Tomczykiewicz.
Energetyka jest największym odbiorcą węgla. Według danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, w zeszłym roku kupiła 37,1 mln ton tego surowca. Jednak ilość energii elektrycznej wyprodukowanej z węgla kamiennego spadła w odniesieniu do poprzedniego roku prawie o 7 proc., z 90,8 do 84,5 terawatogodzin. Wzrosła natomiast (z 52,6 do 55,6 terawatogodzin) ilość energii wytworzonej z tańszego węgla brunatnego, co jest zasługą uruchomienia nowego bloku energetycznego w Bełchatowie.