Przygotowując świąteczny koszyk warto się przyjrzeć, co tak naprawdę kupujemy. Często może się okazać, że wybrane przez nas na podstawie etykiety produkty są źle opisane. W ubiegłym roku Inspekcja Handlowa (IH), na zlecenie UOKiK, sprawdziła oznakowanie 12 008 partii produktów w 1309 placówkach handlowych. Skontrolowano m.in. mleko, mięso, ryby i ich przetwory, mrożonki, gotowe dania obiadowe, herbaty, kawy, pieczywo. Zastrzeżenia wzbudziło blisko 30 proc. skontrolowanych partii (3474 partii). Zakwestionowano 51,2 proc. partii towarów sprzedawanych luzem spośród 6062 sprawdzonych oraz 6,2 proc. partii produktów oferowanych w opakowaniach spośród skontrolowanych 5964 partii. Najwięcej zastrzeżeń wzbudziło oznakowanie opakowań mięsa, herbat, kawy, mrożonek i oliwy. W grupie towarów sprzedawanych luzem najczęściej kwestionowano: wędliny, jaja, ryby, pieczywo.

Produkty w opakowaniach

Inspekcja Handlowa zbadała oznakowanie 5964 partii produktów w opakowaniach. Z tej próby zakwestionowano oznaczenia na 6,2 proc. produktów. Najpoważniejsze nieprawidłowości to m.in. użycie nazwy nieadekwatnej do składu (np. golonka z kapustą zawierała w większości kapustę, puree ziemniaczane z mlekiem i masłem zamiast masła - aromat maślany), umieszczanie na opakowaniu nieprawdziwych informacji i ilustracji opisujących produkt, których nie było w składzie (np. nazwa i szata graficzna kiełbasy Cielaczaki sugerowały, że jest z cielęciny, jednak w składzie wymieniono mięso wieprzowe - 30 proc., drobiowe – 28,3 proc. i cielęcinę – 2,3 proc., kawa arabika drobno mielona okazała się mieszanką kawy naturalno-zbożowej).

Produkty sprzedawane luzem

Znacznie gorzej wypadają produkty sprzedawane luzem. W tym przypadku IH przebadała oznakowanie 6062 partii. Inspektorzy zakwestionowali 51,2 proc. produktów z tej partii. Zgodnie z prawem, produkty sprzedawane na wagę muszą być oznakowane – cena, nazwą, rodzajem towaru oraz informacjami o składnikach, terminem przydatności do spożycia. Najczęściej kwestionowano brak obowiązkowych informacji o składnikach wędlin sprzedawanych na wagę, jaj, mięsa, pieczywa i ryb. Bardzo często na stoiskach informowano klientów jedynie o nazwie zwyczajowej produktu (np. śląska zamiast kiełbasa śląska, mediolanka zamiast kiełbasa wędzona), nie podając zawartości składników oraz rodzaju produktu. Sprzedawcy niejednokrotnie uważali, że ich klienci znają asortyment danego sklepu, więc nie potrzebują informacji o składzie produktu.

Wątpliwości wzbudzał także sposób ekspozycji: wędlin – w sklepach informowano o sprzedaży prawdziwie naturalnych wiejskich wyrobów, jednak z etykiet wynikało, że do ich produkcji użyto substancji wzmacniających smak i zapach – oraz serów: wyroby seropodobne znajdowały się wśród serów dojrzewających, a konsumentom podano fantazyjne nazwy tych towarów: Złoty dukat, Blok żółty kanapkowy, Świętokrzyski. Zastrzeżenia dotyczyły też jaj: 60 proc. posiadało niezgodne z prawem oznakowanie. Najczęściej w miejscu sprzedaży nie podawano wymaganych informacji o klasie jakości (A czyli jaja świeże), klasa wagowa (S,M,L,XL), metodzie chowu (np. klatkowy, ekologiczny). Tylko w jednym przypadku stwierdzono brak obowiązkowego stempla na skorupie.