– Świętowanie w pracy urodzin czy imienin, o ile jest oddolną inicjatywą pracowników, to przejaw dobrej atmosfery w zespole, dowód, że ludzie chcą ze sobą być. Warto więc, by pracodawca takie pozytywne sygnały wzmacniał – twierdzi Krzysztof Kosy, psycholog biznesu. Jak dodaje, sporo firm faktycznie tak robi – w intranecie albo w firmowej poczcie pojawiają się życzenia dla jubilata czy solenizanta, a pracownicy mają dodatkową przerwę przy urodzinowym poczęstunku, w którym niekiedy partycypuje firma.
Najczęściej jednak korpourodziny organizowane są we własnym zakresie – świętujący zapewnia poczęstunek, a zespół za tzw. zrzutkę kupuje mu prezent. Przychodząc do nowej pracy, warto więc dopytać o panujące tam zwyczaje, jeśli nie dostaniemy takich informacji podczas wprowadzania do firmy, czyli onboardingu.
Zasady do ustalenia
Statystyk dotyczących świętowania urodzin, imienin czy innych prywatnych wydarzeń w polskich firmach wprawdzie nie ma, ale sądząc z dyskusji na internetowych forach, jest to dość powszechne zjawisko, zwłaszcza wśród tzw. białych kołnierzyków, czyli pracowników biur. Tak było zresztą zawsze, również w czasach PRL, gdy w pracy obchodzono (nierzadko hucznie) imieniny. W części firm ta tradycja przetrwała do dzisiaj, ale – szczególnie w korporacjach – częściej świętuje się, zgodnie z zachodnim zwyczajem, urodziny, choć zwykle nie ma tu odgórnie ustalonych reguł.
– To, w jaki sposób w naszej firmie celebruje się prywatne uroczystości, zależy od zespołu – twierdzi Renata Szostak, dyrektor personalna State Street Bank w Polsce. Jak dodaje, załoga firmy to przeważnie młodzi ludzie (średnia wieku ok. 28 lat), którzy chętnie obchodzą zarówno urodziny, jak i imieniny, a także śluby czy narodziny dziecka. – Nie mamy wyznaczonych konkretnych zasad – solenizantowi, jubilatowi lub świeżo upieczonym małżonkom składa się życzenia i wspólnie spędza kilka chwil – wyjaśnia Renata Szostak, dodając, że czas wspólnego świętowania ze współpracownikami integruje zespół i pozytywnie wpływa na jego morale.