Piątkowe WZA Gazpromu pokazało dwa spojrzenia na wyniki firmy: jej szefowie są bardzo zadowoleni z wyników a oscylującą wokół 100 mld dol. wartość rynkową Gazpromu uważają za zaniżoną. Mniejszościowi akcjonariusze - przeciwnie - domagali się wyższych dywidend, a wyniki Gazpromu uznali za słabe.
- Finansowe rezultaty zależą nie tylko od koniunktury; ważne jest też jak firma jest zarządzana. Wzrost dochodów o 3,5 proc., którą chwali się szefostwo i tak zje inflacja - oceniła Natalia Michajłowna (6 tys. akcji) dla gazety RBK daily.
W tym roku Gazprom przeznaczył na dywidendy tyle samo co rok temu - 25,5 proc. zysku netto; ale przy gorszych wynikach dało to tylko 5,99 rubla (60 gr) na akcję. Akcjonariusze byli rozgoryczeni, bowiem wcześniej Gazprom zapowiadał wypłaty na poziomie 8-9 rubli/akcja.
- Kapitalizacja koncernu jest nieadekwatnie niska do jej rozmiarów i projektów - tłumaczył wiceprezes Andriej Krugłow - posiadacz największego pakietu akcji wśród wysokich menadżerów Gazpromu. Wyjaśnił spadek wartości papierów „ogólną tendencją wycofywania kapitału z rynków rozwijających się". Dostało się także dziennikarzom, którym Krugłow wytknął, że „wiele mówią o tym. co dalej będzie z Gazpromem".
Z kolei prezes Aleksiej Miller obwinił brytyjską BP w zaniżaniu o ok. 10 proc. wielkości zapasów gazu Gazpromu (BP w czerwcowym raporcie energetycznym uznał Iran za posiadacza największych zasobów gazowych -red). Miller twierdzi, że to Gazprom ma najwięcej gazu na świecie.