100 mln zł to dużo czy mało? Jeśli wziąć pod uwagę, że przychody branży to ok. 4,5 mld zł – to mało. Biznes turystyczny, narażony na różne niezależne od niego negatywne czynniki (kursy walut, cena paliwa, pogoda, wydarzenia nadzwyczajne w przyrodzie i polityce), nie jest biznesem gwarantującym wysokie zyski.
Jego rentowność w Europie Zachodniej wynosi 2–4 proc., w Skandynawii 6–8 proc., a w Polsce... 0,23 proc. - tyle udało się uzyskać średnio dziesięciu największym biurom w ubiegłym roku.
Sezon generalnie będzie można zaliczyć więc do udanych. To między innymi wynik strategii, jaką przyjęli touroperatorzy. Po pierwsze ostrożnie przykroili swoje programy na ten rok. Uznali, że lepiej zarezerwować mniej miejsc w hotelach, aby nie zostać z niesprzedanymi.
Po drugie postanowili, każdy osobno, nie ścigać się w obniżaniu cen, do poziomu poniżej kosztów. Ta praktyka, doprowadzająca touroperatorów do bankructwa lub blisko tej granicy, znana z poprzednich lat, w tym roku prawie nie miała miejsca. Odczuli to turyści.
– Wielu klientów było zdziwionych, kiedy przychodzili do biur podróży po tanie wyjazdy w ramach last minute i okazywało się, że takich ofert nie ma dużo. A te, które są, wcale nie są tańsze. A już szczególnie nie tak tanie jak sprzedawane na początku sezonu w first minute – tłumaczy ekspert turystyczny Andrzej Betlej z firmy TravelData, współautor ratingów biur podróży „Rzeczpospolitej".