Długi czas czekania na wejście do samolotu przy standardowej procedurze – jeszcze rozciągnięty, jeśli mamy do czynienia z przesiadką – sprawia, że większość pasażerów z nadzieją czeka, by zobaczyć, co dostanie do jedzenia na pokładzie.
Najczęściej wtedy przychodzi głębokie rozczarowanie. Czasami tak głębokie, że nie jedzą wcale. W końcu nawet 12-godzinny post, zwłaszcza na wysokości ponad 10 tys. m dobrze zrobi. Poza tym zawsze może znaleźć się jakaś przygotowana zawczasu bułka.
Winne receptory
Dietetycy twierdzą, że najczęściej taki sobie smak lotniczych posiłków jest winą naszych receptorów smaku, które na wysokości zupełnie inaczej odbierają wszelkie doznania. A przy tym potrawy zwłaszcza podczas długich lotów muszą być bezpieczne, stąd brak w nich kontrowersyjnych składników mogących spowodować jakiekolwiek zaburzenia żołądkowe.
Najczęściej taki sobie smak lotniczych posiłków jest efektem innego odbierania smaków na dużej wysokości przez nasze receptory
W klasie ekonomicznej linie nie rozpieszczają pasażerów. Najczęściej na długich trasach mają oni do wyboru kurczaka z ryżem albo rozgotowany makaron z niewyraźnym sosem. Zresztą takie dania trafiają się i w wyższych klasach podróży.