Nieoficjalnie mówią jedynie, że będą na to gotowi, kiedy Alitalia przeprowadzi prawdziwą restrukturyzację. Teraz zdecydowali, że potrzebują miesiąca na podjęcie decyzji.
Francuzi musieliby wydać przynajmniej 75 mln euro, aby wziąć udział w podwyższeniu kapitału włoskiego przewoźnika, aby utrzymać tam swój 25 procentowy pakiet akcji. 11 października włoscy udziałowcy Alitalii zdecydowali się na podwyższenie kapitału linii o 300 mln euro i otworzyli dla niej dwie linie kredytowe, po 100 mln euro każda. W tym finansowym manewrze wzięła udział włoska poczta przejmując zależnie od dalszego rozwoju sytuacji 10-15 proc. akcji i w ten sposób państwo wróciło jako współwłaściciel przewoźnika. Przy tym każdy z 21 udziałowców zapewnia, że w każdej chwili jest gotów się pozbyć swojego pakietu. Najchętniej przekazaliby go Air France.
Na rynku Alitalia, która ma 140 samolotów i zatrudnia 14 tys. osób jest wyceniana przez Credit Suisse od zera do 150 mln euro. Za I półrocze 2013 linia straciła ponad ćwierć miliarda euro i nadal jej latanie, to minus 1,5 mln euro dziennie.
— Jeśli ostatecznie Air France nie zdecyduje się na udział w podwyższeniu kapitału, to co? Że ich akcje stracą wartość? I tak już nie są warte praktycznie nic. Inwestorzy dzisiaj wyceniają je na zero — mówił w poniedziałek Damian Brewer, analityk rynków finansowych z RBC Capital Markets.
Wiadomo, że decyzja Francuzów, by nie uczestniczyć w podwyższeniu kapitału sprowadzi ich udziały we włoskim przewoźniku do 11 proc. Tyle, że stawia to Air France, która w 2009 roku zapłacił 323 mln euro za 25 proc udziałów, w bardzo niewygodnej sytuacji. Jak powiedział włoski minister transportu, Maurizio Lupi w ten sposób Francuzi tracą prawo veta, gdyby znalazła się jakaś inna linia, która zdecydowałaby się zainwestować w Alitalię. Zdaniem analityków Air France spokojnie może poczekać, bo przynajmniej przez rok nie pojawi się na włoskim rynku żaden inny potencjalny inwestor.