Przed nami decydujące starcie między brytyjskim koncernem BAE Systems oferującym samoloty Hawk AJT, włoską Alenia Aermacchi (odrzutowiec M 346) i naddźwiękowym T-50, produktem Korea Aerospace Industries - proponowanym przez Lockheed Martin UK. Walka będzie ostra. MON już na starcie postawiło na utrzymanie w przetargowej grze maksymalnej liczby konkurentów.
Kupujemy treningowy system
Siły Powietrzne potrzebują samolotów szkolenia zaawansowanego (Advanced Jet Trainer, AJT),bo po 2017 roku zaczną zastępować wysłużone iskry. Wojsko nie wyklucza , że dokupi w przyszłości kolejne 4 maszyny tego samego typu. – Chcemy jak najszybciej pozyskać nowoczesny sprzęt – najlepiej by był to doskonały, latający symulator wysokomanewrowego samolotu bojowego, który przyspieszy przygotowanie pilotów do służby na wielozadaniowych F 16 – mówi płk Artur Goławski, rzecznik Sił Powietrznych. – A jeśli nowy samolot szybko przyjmie się w naszych bazach treningowych, mamy szanse zarobić również na szkoleniu sojuszników z sąsiedztwa – mówi Goławski.
Szczegóły wymagań technicznych w przetargu na AJT pozostają tajemnicą, ale wiadomo, że Polskie Siły Powietrzne są zainteresowane nowymi samolotami i dostawą całego, zintegrowanego systemu szkoleniowego ( także symulatorów i pakietu logistycznego). Pierwsze, nowe odrzutowce klasy AJT mają trafić do armii w 2017 r. MON podkreśla, że najniższa cena nie będzie jedynym kryterium wyboru maszyn, ważne będzie także spełnienie technicznych wymagań i atrakcyjne wieloletnie koszty działania systemu szkoleniowego, traktowanego jako kompleksowe przedsięwzięcie.
Powrót Lockheeda
Jutro producenci odkryją karty, nie wiadomo jednak, czy MON zdecyduje się ujawnić różnice cenowe między ofertami.
Inspektorat Uzbrojenia MON zapowiada, że komisja przetargowa kluczowe elementy oferowanego systemu dokładnie zweryfikuje pod kątem spełniania polskich wymagań. Jak dowiedzieliśmy się z innego źródła, procedura przewiduje testy odrzutowca dopiero po rozstrzygnięciu konkursu.