Związkowcy byli przeciwni i oszczędnościom, które są zaplanowane do 2017 roku i obecności konsultantów w firmie. Dlatego zmusiły zarząd, by zrezygnował z usług McKinseya. Ani sam McKinsey, ani Volkswagen nie chcą komentować tych informacji, wiadomo jednak, że zarząd nie zamierza rezygnować z narzuconej wcześniej dyscypliny finansowej. Dyrektor generalny grupy, Martin Winterkorn poinformował o nowych oszczędnościach w lipcu, potem McKinsey został wynajęty, by rzeczywiście pakiet oszczędnościowy został realizowany. Konsultanci mieli zbadać firmę, sprawdzić, gdzie mieszczą się rezerwy i napisać plan działania do zrealizowania do 2017 roku. Wkrótce potem związkowcy zażądali ich usunięcia z firmy. Liderzy organizacji pracowniczych uznali, że zarząd postąpił wbrew obowiązującym zasadom, a obecność McKinseya w firmie nie była z nimi uzgodniona. Zaniepokoiło ich to, że firma znana jest z tendencji do ograniczania zatrudnienia w firmach, które pomaga restrukturyzować. Obawy dotyczyły zwłaszcza zakładów w Wolfsburgu i Kassel. Przy tym fabryka w Wolfsburgu jest jedną z największych na świecie i pracuje tam ponad 50 tys. osób. W tego zakładu wyjeżdżają Golfy, SUVy Tiguan oraz Tourany. Fabryka w Kassel zatrudnia 15 tys. osób i produkuje komponenty oraz skrzynie biegów. Zdaniem analityków, którzy oceniali zakład w Kassel już wcześniej, Volkswagenowi znacznie taniej wyszłoby, gdyby poszukał innego dostawcy, bądź produkował te komponenty poza Niemcami.

Zdaniem przewodniczącego Rady Pracowniczej Volkswagena, Bernda Osterloha McKiney zapewne chciałby ograniczenia zatrudnienia, zamiast zmniejszenia wydatków na dział badań i rozwoju, którego koszty w ostatnich 4 latach wzrosły o 80 proc. Związkowcy uważają również, że bezcelowe jest utrzymywanie 130 najróżniejszych modeli, bo zmniejszenie tej liczby dałoby wymierne cele finansowe.

Pozbycie się przez zarząd VW firmy konsultingowej, jednej z bardziej znanych i skutecznych i to nie tylko na rynku europejskim, pokazuje jak silne są niemieckie organizacje pracownicze. W Dolnej Saksonii kontrolują one wręcz i radę nadzorczą i zarząd i mają decydujący wpływ na politykę personalną. A Osterloh ze swojej strony ostrzegł szefów firmy, żeby sobie nie wyobrażali, że cięcia wydatków będą „ miłym spacerem po parku". Zaś sam plan oszczędnościowy uznał za niepotrzebny i nieuczciwie przez dłuższy czas ukrywany przed pracownikami. —Nie może być tak, że załoga jest stawiana przed faktem dokonanym i niekorzystne dla niej zmiany będą wprowadzane bez jakichkolwiek konsultacji- mówił Osterloh.

Wiadomo, że jego opór może okazać się kluczowy dla całych planów zarządu. W przeszłości już i dyrektor generalny grupy, Bernd Oischetsrieder i szef marki VW, zresztą b. pracownik McKinseya Wolfgang Bernhard stracili pracę, bo rada pracownicza nie zgodziła się na oszczędności. Zwiększenie zysku operacyjnego jest teraz dla Volkswagena podstawowym celem po tym, jak założył sobie, że w roku 2018 stanie się największym na świecie producentem aut. Może stać się to nawet wcześniej, bo już tegoroczne wyniki półroczne pokazują, że niemiecki koncern minimalnie przegrywa z Toyotą.