E-papierosy stosuje już ok. 30 proc. palaczy w Europie – szacuje branża. Tylko w Polsce sięga po nie pod 1 mln osób. Jak wyjaśnia eSmokingWorld, największa europejska sieć sprzedaży e-papierosów w komunikacie prasowym, tak duży sukces wyzwolił „kreatywność firm promujących produkty, które poprzez działania marketingowe próbują odwoływać się do popularnej używki nowej generacji dla osób uzależnionych od nikotyny."
Przykładami takich wyrobów są tzw. e-jointy zawierające substancje pochodne konopi indyjskich oraz "suche e-papierosy" przeznaczone do podgrzewania mieszanek ziołowych.
– To zjawisko bardzo niebezpieczne dla branży e-papierosowej. Nasze produkty są przeznaczone wyłącznie dla osób uzależnionych od nikotyny, pozwalają skutecznie redukować szkody, jakie wywołuje dym papierosowy. Tymczasem urządzenia te tylko wyglądem przypominają e-papierosy lub wykorzystują ich technologię - ostrzega Jerzy Jurczyński, rzecznik prasowy eSmokingWorld. Lider rynku informuje, że nie wprowadzi do sprzedaży zarówno w Polsce, jak i w sieci swoich zagranicznych sklepów, produktów zawierających jakiekolwiek substancje psychoaktywne oprócz nikotyny.
Zgodnie z definicją zawartą w znowelizowanej w połowie ubiegłego roku unijnej dyrektywie tytoniowej, e-papierosy są produktami konsumpcyjnymi jednorazowego użytku albo wielokrotnego napełniania, które mogą być wykorzystywane do spożycia pary zawierającej nikotynę. Są nowoczesnymi używkami nikotynowymi, a nie wyrobami medycznymi lub produktami leczniczymi, które miałyby podlegać nadzorowi służb farmaceutycznych. Przepisy dyrektywy mają zostać wprowadzone w Polsce i we wszystkich krajach członkowskich EU do połowy 2016 roku.