W 2020 roku linia będzie miała w swojej flocie 40 Boeingów 737 i ma przewieźć wtedy 10 mln pasażerów — powiedział prezes Aerofłotu Witalij Sawieliew podczas konferencji IATA w Miami.
Teraz Aerofłot wyrósł w Rosji na linię luksusową, która wozi przede wszystkim pasażerów biznesowych. Linie o niższych kosztach Aurora, Donavia, Rossija i Orenair, które także wchodzą do grupy, to przewoźnicy rosyjskiej klasy średniej. Pobieda ma być prawdziwym przewoźnikiem low-costowym. I najbardziej dochodowym.
Sawieliejw przyznaje, że początki programu budowy pierwszego przewoźnika niskokosztowego były fatalne. Dobrolet, poprzednik Pobiedy, został uziemiony 4 sierpnia 2014 roku po tym, jak UE rozszerzyła sankcje po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu. Firmy ubezpieczeniowe wygasiły wtedy umowy, firmy leasingowe kazały sobie oddać samoloty, a obsługa techniczna Boeingow 737 odmówiła serwisowania maszyn. Tyle, że Dobrolet powstał po to, by obsługiwać wyłącznie połączenia między Symferopolem a Moskwą. Latał na Krym z moskiewskiego Szeremietiewa od początku czerwca 2014, a w momencie uziemienia planował inaugurację połączenia między Symferopolem i Wołgogradem. Potem jego siatka miała się jeszcze wzbogacić o loty do Samary, Ufy, Jekatierinburga, Permu, Surgutu i Kazania.
- Popełniliśmy błędy, dlatego trzeba było tę linię uziemić — mówi otwarcie Sawieliew.
Pobieda rozpoczęła operacje z moskiewskiego lotniska Wnukowo w grudniu 2014 i latała stamtąd do Biełgorodu, Samary, Kazania, Permu, Surgutu, Tiumenia, Ufy, Wołgogradu i Jekaterinburga. Żeby uniknąć losu Dobroleta, nie lata na Krym.