Demontaż unii energetycznej

Ledwo zaczęliśmy ją budować, a już grozi jej demontaż. Działania Niemiec w sprawie Nord Stream 2 są fundamentalnie sprzeczne z postulatami unii energetycznej – uważa były minister skarbu.

Publikacja: 05.11.2015 20:00

Demontaż unii energetycznej

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Stanowisko zaprezentowane podczas ubiegłotygodniowej wizyty wicekanclerza Niemiec Sigmara Gabriela, że decyzja o budowie drugiej nitki podbałtyckiego gazociągu powinna zostać podjęta w Berlinie, a nie w Brukseli, godzi w europejską solidarność. Jeśli rzeczywiście twierdzi on, że to sprawa prywatnych firm, to dlaczego jedzie do Moskwy i rozmawia w sprawie przyspieszenia realizacji projektu?

Wicekanclerz nie ma żadnej legitymacji do posługiwania się stwierdzeniem, że Nord Stream 2 to projekt, który „leży w naszych interesach". Realizacja inwestycji prowadzić będzie do głębokiej dyskryminacji wielu państw członkowskich UE oraz Ukrainy.

Projekt wyeliminuje naszego wschodniego sąsiada jako kraj tranzytowy, a także znacznie osłabi pozycję Polski. Dlatego tym bardziej powinno zależeć nam, aby decyzje podejmowane były w Brukseli, a postawy i wypowiedzi wicekanclerza Niemiec powinny zostać publicznie napiętnowane przez instytucje unijne.

Konsekwencje Nord Stream 2

Dla Rosjan gaz jest elementem politycznego wpływu na Unię Europejską. Dlatego tak zabiegają o skuteczną realizację swojej polityki dalszego uzależniania Europy od dostaw ze Wschodu. Nord Stream to element szerszej strategii geopolitycznej. Większa podaż z tego gazociągu w sposób oczywisty będzie wypierać import z Morza Norweskiego i Morza Barentsa, produkcję własną gazu niekonwencjonalnego w Wielkiej Brytanii czy też import LNG ze Stanów Zjednoczonych. Taka sytuacja grozi sztucznym kreowaniem cen gazu i zachwianiem płynności na rynkach w Niemczech (Gaspool) oraz Holandii (TTF). Da dowolność kształtowania przyszłej ceny gazu przez monopolistę.

Początkowo się zapewne okaże, że cena gazu będzie najbardziej konkurencyjna – nadpodaż wpłynie na jej obniżenie, zwłaszcza że ciężki przemysł w Europie nie rozwija się tak szybko, aby skonsumować dodatkowe miliardy metrów sześciennych gazu. Ale długoterminowo monopol uzależni nas od jakichkolwiek przyszłych kryzysów w tym kraju, które spowodują windowanie cen surowca – zawsze w sytuacji przesileń zimowych.

Realizacja projektu Nord Stream 2 oznaczać będzie, że podstawowy surowiec, jakim jest gaz, będzie kupowany nie ze stabilnych krajów, ale państwa używającego go jako elementu gry politycznej. Należy stanowczo podkreślić, że ta jedna decyzja zniweczy wszelkie starania budowy stabilnego rynku gazu w Unii Europejskiej.

Perspektywa Europy Środkowej

W sprawie Nord Streamu przywódcy Europy jakby po raz kolejny zapomnieli, że Ukraina została zaatakowana przez Rosję. I dziś wspierają agresora poprzez wspólną realizację projektów mających na celu ominięcie jego atakowanego sąsiada. Rosjanie zapowiadają przecież już od dłuższego czasu, że ich celem jest „redukcja roli Ukrainy jako kraju tranzytowego do zera". Pomocną rękę w tej sprawie wyciągają Niemcy.

Należy mieć także na uwadze, że umowa na tranzyt gazu przez Polskę gazociągiem jamalskim wygasa w 2019 r. Powstanie Nord Stream 2 oznacza będzie także problemy dla gazoportów w Świnoujściu i Kłajpedzie – skroplenie, transport i regazyfikacja kosztują i oznaczają dodanie do ceny gazu dodatkowej opłaty.

Tani gaz z importu wstrzyma także na całe dekady polskie inwestycje wydobywcze i rozwój technologii im służącym. Mamy złoża surowca, potrzebujemy jednak nowych technologii, nowego prawa i zabezpieczenia interesów firm wydobywczych. Większa podaż gazu przy cenie 150–200 dol. za 1000 m sześc. zniechęci inwestorów do nowych poszukiwań, a to oznacza, że ledwo utrzymamy poziom wydobycia 4 mld m sześc. rocznie, z tendencją malejącą. Konsekwencją będzie zamknięcie poszukiwań w złożach niekonwencjonalnych.

Nowy gazociąg a unia energetyczna

Na sztandarach Unii Energetycznej była „budowa nowych źródeł gazu dla UE". Dywersyfikacja uznana została za podstawowy element nowej strategii energetycznej Komisji Europejskiej.

Priorytetem miało być budowanie nowego połączenia dostaw gazu dla UE z Turkmenistanu. Deklaracji i publicznych zapowiedzi było bardzo wiele. A nawet zabezpieczenie finansowania projektu. Minął rok i pojawia się zupełnie nowa koncepcja, która całkowicie zaprzecza idei budowy wspólnoty gazowej.

Nie zapominajmy, że to właśnie unia energetyczna była centralnym punktem narracji poprzedzającej wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Stawką w boju o zaprzestanie prac nad Nord Stream 2 będzie potwierdzenie siły polskiego głosu w najwyższych instytucjach UE. Tym bardziej że planowana data oddania do użytkowania w 2019 r. kolejnych nitek tego gazociągu jest zbieżna z zakończeniem obecnej kadencji wszystkich instytucji unijnych.

Bruksela ma wiele do powiedzenia w kwestiach energetycznych. Przede wszystkim może wprowadzić prawne ograniczenie w imporcie gazu z jednego kierunku. Uregulować prawnie maksymalny udział gazu importowanego do UE z jednego kraju pochodzenia np. do poziomu 25 proc.

Dzisiaj dostawy od Gazpromu zaspokajają blisko 40 proc. rocznego zapotrzebowania 28 krajów Unii. Dodatkowo można wprowadzić zapisy, że dotychczasowe kraje tranzytowe powinny zachować swój status kraju strategicznego w przesyle gazu.

Sprawa Nord Stream 2 jest i pozostanie związana z Brukselą, a nie tylko polityką inwestycyjną koncernów niemieckich. Nasi zachodni sąsiedzi domagając się solidarności z Europą w kontekście imigrantów, muszą okazywać tę samą solidarność w kwestiach energetycznych.

Skuteczny sprzeciw wobec inwestycji musi być priorytetem dla polskich polityków. Być przestrzenią wspólnoty najwyższej rangi polskich urzędników w Brukseli, prezydenta RP i nowego rządu. Inaczej promowana przez Polaków unia energetyczna, której ideą było zapobieżenie monopolom, rozsypie się w pył.

Autor pracuje obecnie w Boryszew Energy, Grupa Kapitałowa Boryszew

Stanowisko zaprezentowane podczas ubiegłotygodniowej wizyty wicekanclerza Niemiec Sigmara Gabriela, że decyzja o budowie drugiej nitki podbałtyckiego gazociągu powinna zostać podjęta w Berlinie, a nie w Brukseli, godzi w europejską solidarność. Jeśli rzeczywiście twierdzi on, że to sprawa prywatnych firm, to dlaczego jedzie do Moskwy i rozmawia w sprawie przyspieszenia realizacji projektu?

Wicekanclerz nie ma żadnej legitymacji do posługiwania się stwierdzeniem, że Nord Stream 2 to projekt, który „leży w naszych interesach". Realizacja inwestycji prowadzić będzie do głębokiej dyskryminacji wielu państw członkowskich UE oraz Ukrainy.

Pozostało 89% artykułu
Materiał partnera
Raport ZUS: stabilna sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Biznes
ZUS: 13. emerytury trafiły już do ponad 6 mln osób
Biznes
Premier Australii o Elonie Musku: Arogancki miliarder, który myśli, że jest ponad prawem
Biznes
Deloitte obserwuje dużą niepewność w branży chemicznej
Biznes
Donald Tusk powoła rzecznika małych i średnich firm. Nieoficjalnie: Kandydatem Artur Dziambor