Mała jest szansa, aby rzeczywiście VW mógł tak postąpić. Jako pierwsi zbuntowali się Brytyjczycy i Polacy, którzy zgłaszają się do udziału w akcji „pozywamy-zbiorowo" prowadzonych przez jedną z kancelarii prawnych.
VW broni się tłumacząc, że Amerykanie zostali skuszeni zapewnieniami, że kupują „czystego diesla", chociaż w rzeczywistości czysty nie był. A w Europie i tak połowa sprzedanych aut, to pojazdy z silnikami wysokoprężnymi, nie mówiąc o tym, że takie auto jest tańsze w eksploatacji, ponieważ paliwo - olej napędowy - jest tańszy od benzyny. Więc korzyści były oczywiste – argumentuje koncern. Prawda jest jednak taka, że amerykańskie władze są surowe dla niemieckiego koncernu, a sama akcja w USA jest znacznie tańsza, bo VW sprzedał tam niespełna pół miliona aut z aplikacją. W Europie jeździ dzisiaj 8,5 mln aut z 11 mln, co do których VW przyznał, że zamontowane zostały w nich aplikacje zaniżające zawartość tlenku azotu (NOX) w spalinach.