Do końca marca operatorzy komórkowi muszą poinformować abonentów o nowych obniżonych maksymalnych cenach usług w roamingu w Unii Europejskiej. Będą one obowiązywały od 30 kwietnia przez kilkanaście miesięcy: do czasu, aż wejdzie w życie zasada „roam like at home", mówiąca, że korzystając z usług krajowego operatora za granicą, zapłacimy nie więcej niż w kraju.
Roamingowe tajemnice
Choć do ogłoszenia zmian cen zostało telekomom niewiele czasu i według naszych informacji wiedzą one już, co zaproponują użytkownikom, to niechętnie dzielą się informacjami na temat nowej oferty. Niewykluczone więc, że wykorzystają narzuconą im zmianę odnośnie do roamingu dla celów marketingowych, w tym budowania wizerunku marki.
Wcześniej telekomy sygnalizowały Urzędowi Komunikacji Elektronicznej problemy we wdrożeniu nowej regulacji. Argumentowały, że mają problem z definicją i określeniem wysokości tzw. krajowej ceny detalicznej minuty rozmowy, SMS-a czy megabajta internetu. Zgodnie z zarządzeniem Komisji Europejskiej od 30 kwietnia to krajowa cena detaliczna stanowi podstawę do naliczenia opłaty za usługę w roamingu w UE. Operatorzy będą mogli do niej doliczyć w zależności od usługi od 2 do 5 eurocentów, a odbierając rozmowę przychodzącą w podróży po krajach UE, zapłacimy niewiele ponad 1 eurocent za minutę.
Problem polskich telekomów miał brać się stąd, że użytkownicy korzystają zarówno z taryf no-limit (gdzie cena minuty rozmowy czy SMS-a spada do zera), jak i taryfy starszego rodzaju (z pakietami usług, po wyczerpaniu których uruchamia się naliczanie po stawkach spoza abonamentu wynoszących około 0,3 zł).
Wygrani z no-limit?
Z rozmów, które przeprowadziliśmy, wynika, że sieci komórkowe przyjmą ostatecznie różne sposoby określania stawek detalicznych. Wygranymi będą najprawdopodobniej posiadacze taryf typu no-limit.