Pewnego środowego popołudnia jesienią ubiegłego roku znalazłam się – samiusieńka – w rozpadającym się wraku drewnianego statku, otoczona cuchnącymi wodami kanału Kill Van Kull, prawie 10 km od brzegów Nowego Jorku. To nie był przypadek, ale i tak nie wiedziałam, co mnie jeszcze czeka.
Tego dnia obudził mnie SMS wysłany z obcego numeru. „Bądź o 14.30 w Sung Harbor, Staten Island. Załóż nieprzemakalne buty". Wiadomość była podpisana „Ida". Chodziło o Idę Benedetto, zawodowo zajmującą się „projektowaniem doświadczeń", którą spotkałam dwa miesiące wcześniej na jakiejś kolacji. Tego samego popołudnia ona, współzałożycielka Sextantworks, firmy organizującej imprezy w niezwykłych, często nielegalnych lokalizacjach, oraz jej partner N.D. Austin czekali na mnie przed namiotem, gdzie odbywała się doroczna konferencja Future of Storytelling.
Zeszliśmy zarośniętą ścieżką prowadzącą przez krzaki, przeszliśmy przez drogę i znaleźliśmy się na rachitycznym pomoście, przy którym czekała mierząca nieco ponad pół metra motorówka. – O zachodzie słońca na barce chcemy zorganizować małe przyjęcie – powiedział Austin. – Jeśli nie masz nic przeciwko, zostawimy cię z rzeczami, a sami popłyniemy po gości. 15 min później zadzwonił telefon. – Hej, okazuje się, że nie będzie nas jakieś półtorej godziny – w porządku? – zapytał Austin. – W dużej walizce jest whisky. Aha, możesz pokroić trochę cytryn?
Benedetto i Austin to ludzie, którzy powierzą ci samodzielne przygotowanie baru na szczątkach unoszącego się na wodzie statku, obok którego przepływają ogromne okręty towarowe. Duet organizuje tego rodzaju przyjęcia od 2012 r., ale rokiem przełomowym był 2013 – wtedy właśnie zwrócili na siebie uwagę. Stało się to dzięki Night Heron, nielegalnemu barowi przypominającemu lokale z czasów prohibicji i działającemu we wnętrzu pustego zbiornika na wodę na opuszczonym budynku manhattańskiego West Side. – Musieliśmy wszystko wnieść po schodach, na 14. piętro, a następnie, za pomocą sznurów i przekładni, wciągnąć na kolejne kilka metrów – wspomina Austin. Ładunek składał się z trzech starych fortepianów, które zespół rozebrał na części i wpasował do wyposażenia baru i wnętrza. Pierwszymi gośćmi byli znajomi – niekoniecznie przyjaciele, po prostu ciekawi ludzie, którym taka aranżacja mogła się spodobać. Od tamtej pory biznes wręcz eksplodował. Night Heron przyciągnął uwagę prasy, a Sextantworks został zalany prośbami ze strony osób prywatnych i firm proponujących płacenie prowizji. – Wtedy zrozumieliśmy, że to może być naszą pełnoetatową pracą – mówi Benedetto.
Inspiracją były zastępy miejskich odkrywców i projektantów doświadczeń, takich jak Klub Samobójców w San Francisco – tajne stowarzyszenie, którego członkowie wdrapują się na mosty i inscenizują skomplikowane gry w kanałach, Towarzystwo Kakofonii, grupa zagłuszaczy kultury, która powstała w latach 80. w San Francisco i powołała na świat Burning Man, doroczny festiwal organizowany na pustyni Nevada, a także Stowarzyszenie Jacuzzi, szwajcarska grupa ekstremalnych miłośników kąpieli, która wsławiła się zwieszeniem pod mostem gorącej wanny, tak aby można było zażywać kąpieli kilkanaście metrów nad alpejskim rozpadliskiem. – Uwielbiam, jak ludzie robią coś szalonego – mówi Austin. – Mają jakąś fantazję i wcielają ją w życie.