Uważają oni, że banki ponoszą odpowiedzialność za niedawny kryzys finansowy i trzeba uniemożliwić im  podejmowanie ryzykownych przedsięwzięć.  Jeśli te środowiska uznają, że reguła Volckera jest zbyt łagodna  podejmą działania na rzecz przywrócenia ustawy Glassa-Steagalla z czasów wielkiego kryzysu, która rozdzielała działalność bankową od biznesu inwestycyjnego.

Projekt reguły Volckera z 2011 r. przygotowany na skutek inicjatywy Paula Volckera, byłego szefa Rezerwy Federalnej rozczarował niektórych polityków i organizacje. - Jeśli ludzie nie będą zadowoleni wdrożeniem tej rzeczy podwoją naciski by wrócić do przeszłości i rozejrzeć się za czymś innym - twierdzi Marcus Stanley, dyrektor  Americans for Financial Reform skupiającej ponad 250 organizacji dążących do nałożenia surowszych restrykcji na firmy z Wall Street.

Celem reguły Volckera jest zredukowanie niebezpieczeństwa, że banki wystawią na ryzyko federalnie ubezpieczone depozyty, dlatego przewiduje ona zakaz przeprowadzania przez nie transakcji handlowych na własny rachunek. Ustawa Dodda-Franka, której elementem jest reguła Volckera, zakłada jednak pewne wyjątki od tego zakazu w przypadku  transakcji zabezpieczających (hedging) i związanych z market-makingiem, czyli podtrzymywaniem rynku.

Tacy potentaci z Wall Street jak Goldman Sachs, JPMorgan Chase, Morgan Stanley i inne instytucje finansowe wytoczyły armaty przeciwko regule Volckera argumentując, że jej zakres jest zbyt szeroki, jest marnie zdefiniowana i może ona doprowadzić do ograniczenia akcji kredytowej oraz zwiększyć koszty  dla ich klientów.

- Jeśli regulatorzy zablokują  handel na własny rachunek w amerykańskim systemie bankowym obawiam się o niezamierzone skutki jeśli chodzi o zdolność rynków finansowych do zapewnienia sobie  wystarczającej płynności koniecznej do właściwego funkcjonowania - wskazuje William Isaac, były szef Federal Deposit Insurance Corp. ubezpieczającej depozyty.