Propozycje w tym zakresie KE zawarła w projekcie rozporządzenia, które ma wejść w życie już w przyszłym roku. Przewiduje ono, że w przypadku wszystkich państw objętych europejskim nadzorem bankowym decyzje dotyczące restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji instytucji finansowych, która wpadła w tarapaty, podejmowane będą na szczeblu centralnym. Odpowiedzialne za to będą KE oraz nowa unijna agencja z siedzibą w Brukseli – Rada ds. restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji. Celem ich działań ma być podtrzymanie krytycznych funkcji zagrożonego banku i uniknięcie tzw. efektu zarazy.
W kompetencjach Komisji znajdzie się uruchamianie procedury restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji, a także decydowanie o rozwiązaniach, w które w jej ramach powinny być wdrożone. Do kompetencji Rady natomiast należeć będzie przygotowanie procedur restrukturyzacji wszystkich banków objętych rozporządzeniem oraz zarządzenie nowo utworzonym funduszem, utrzymywanym z ich składek. Jego celem będzie dokapitalizowanie banków skupujących złe aktywa lub banków pomostowych. Fundusz nie będzie mógł bezpośrednio wspierać zagrożonych instytucji.
Eksperci z niemieckiego Centrum für Europäische Politik krytykują plany Komisji. Ich zdaniem nowy fundusz będzie przez pierwsze lata zbyt biedny, a przez to skazany na pożyczki ze strony Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. To oznacza ryzyko wplątania w polityczne gierki. Po drugie stworzenie centralnego Funduszu będzie skłaniać do nadużyć – państwa będą działały mniej odpowiedzialnie, wiedząc, że część kosztów i tak poniosą podatnicy z innych krajów. Zdaniem CEP lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie krajowych funduszy restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji, które w sytuacji braku wystarczających środków mogłyby zwracać się o pomoc państwa lub Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego.
Jarosław Kantorowicz, ekspert FOR
Utworzenie jednolitego funduszu naprawczego na poziomie europejskim stworzy ryzyko pokusy nadużycia. Zgodnie z zarysem nowych regulacji, to zdrowe banki, a w zasadzie ich klienci, będą musieli brać finansową odpowiedzialność za problemy „chorych" banków na południu Europy. Znów to de facto niemiecki czy austriacki podatnik będzie obciążony skutkami kryzysu bankowego w Hiszpanii czy Portugalii. Potencjalne działania naprawcze banków będą angażować środki z Europejskiego Mechanizm Stabilności (EMS). Użycie tych środków wymaga zgody wszystkich krajów mających wkład w EMS. Potencjalny konflikt polityczny w zakresie użycia środków z EMS jest więc nieunikniony. Po trzecie, pewne kontrowersje może budzić także koncentracja kompetencji nadzorczych w Europejskim Banku Centralnym, którego głównym celem jest przecież polityka monetarna.