Każdego roku Polskę odwiedzają tysiące turystów medycznych. Goście z zagranicy poddają się zarówno planowanym operacjom w szpitalach, jak i wielotygodniowym kuracjom w sanatoriach i uzdrowiskach - czytamy na medonet.pl.
Jak wypadamy na tle Europy
Polski rynek turystyki medycznej należy do najlepiej rozwijających się w Europie. Powód? Przede wszystkim ceny usług. Niemcy, Brytyjczycy, Norwedzy i Szwedzi szukają tańszych alternatyw dla kosmicznie drogich zabiegów w zachodnich klinikach. Znajdują je między innymi u nas. Coraz lepiej turystyka medyczna ma się również w Czechach, na Węgrzech i w Turcji. Na świecie jako ulubione kierunki turystów medycznych przodują Indie i Tajlandia.
– Liczbę turystów medycznych w Polsce możemy oszacować na podstawie pewnych danych cząstkowych, np. danych GUS-owskich, które dotyczą osób przyjeżdżających do uzdrowisk. Badamy też stronę podażową. Wiemy, ilu dokładnie turystów przyjeżdża do poszczególnych klinik, choć oczywiście nie mamy danych dotyczących wszystkich placówek. Na podstawie takich zbiorczych informacji szacujemy, że w zeszłym roku w Polsce było 180 tys. turystów medycznych – tłumaczy dr Anna Białk-Wolf, prezes Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej.
Czytaj także: Na co najczęściej skarżą się pacjenci - raport Rzecznika Praw Pacjenta
Dane nie uwzględniają osób korzystających z usług spa i wellness. Gdyby wziąć pod uwagę tak szeroko pojętą turystykę zdrowotną, można byłoby mówić o znacznie większej liczbie odwiedzających. Poza tym statystyki nie są całkiem miarodajne, bo nie wszyscy chcą się chwalić tym, że przyjeżdżają na zabiegi związane choćby z medycyną estetyczną lub korzystają z usług medycznych, które są w ich kraju nielegalne – tak jak rekonstrukcja błony dziewiczej w niektórych państwach arabskich.