Radni Prudnika jednogłośnie podjęli uchwałę: odbiór śmieci od mieszkańców powierzą zakładowi usług komunalnych. Nie będzie więc kolejnego przetargu na odbiór odpadów. Miasto wiele ryzykuje, bo łamie polskie prawo. Zasłania się jednak unijną dyrektywą o zamówieniach publicznych, którą za kilka miesięcy trzeba wdrożyć do polskiego prawa.
Duże ryzyko
Obowiązująca ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nakazuje przeprowadzenie przetargu. Jego brak zagrożony jest karą - od 10 tys. zł do 50 tys. zł. Nakłada ją na gminę wojewódzka inspekcja ochrony środowiska.
- To niejedyna sankcja. Wojewoda może stwierdzić nieważność uchwały powierzającej odbiór odpadów spółce komunalnej. Brak przetargu może też oznaczać naruszenie dyscypliny finansów publicznych - wymienia Maciej Kiełbus, partner w kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners. Samorządy mówią otwarcie: gospodarka odpadami komunalnymi jest zadaniem własnym gmin. Przekonują, że powinny same decydować o tym, czy przeprowadzić przetarg na odbiór odpadów czy też nie, gdy mają spółkę komunalną.
- W przepisach jest sprzeczność. Ustawa o gospodarce komunalnej określa, że jeżeli powołujemy jednostkę, która ma się zająć danym zadaniem, to nie przeprowadza się przetargu. A ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nakazuje przeprowadzenie przetargu na odbiór odpadów. Przyjęliśmy, że skoro mamy spółkę powołaną do odbioru odpadów, a na wdrożenie czeka dyrektywa dotycząca zamówień publicznych, przekażemy to zadanie własnej spółce - mówi Franciszek Fejdych, burmistrz Prudnika.
Dyrektywa określa, że samorządy mogą bez przetargów powierzać realizację zadań własnych spółkom, w których sprawują pełną kontrolę (tzw. zamówienia in house). Powinna być wdrożona najpóźniej do 18 kwietnia 2016 r. Rządowy projekt zmian w przepisach o zamówieniach wprowadzał tę zasadę, ale nie zniósł obowiązku przetargów w przypadku odpadów komunalnych. Projekt nie trafił do Sejmu. Zmianą prawa będzie musiał zająć się nowy rząd.