Początek roku w wielu szkołach to tradycyjnie czas pierwszych wycieczek i wyjazdów. Obecnie przez pandemię trzeba je będzie nieco ograniczyć. Za to raczej nie ma co liczyć na ograniczanie profiskalnych zapędów skarbówki, która wszędzie szuka okazji do opodatkowania samorządów. Bo choć przegrywa kolejne sprawy w sądach, z uporem twierdzi, że z powodu opłat za legitymacje szkolne, duplikaty świadectw, obiady w stołówkach szkolnych, dodatkowe godziny w przedszkolu czy żłobku gmina jest podatnikiem VAT. Do tej listy można dodać kolejną: wycieczki szkolne. Ostatnio także w tym przypadku Naczelny Sąd Administracyjny skarbówce racji nie przyznał.
To tylko pośrednictwo
W sprawie chodziło o opłaty pobierane przez gminne placówki oświatowe za organizację form krajoznawstwa i turystyki. We wniosku o interpretację gmina podała, że rozporządzenie ministra edukacji narodowej określa różnorodne formy krajoznawstwa i turystyki, jakie publiczne szkoły, przedszkola i placówki mogą organizować dla wychowanków i uczniów. Gmina tłumaczyła, że są one organizowane także w jej szkołach i innych placówkach oświatowych. Nie chodzi jednak o zysk, bo organizowane są po kosztach. Wycieczki są kupowane w biurach podróży, a szkoła pełni tylko funkcję pośrednika. Gmina była więc przekonana, że nie działa w charakterze podatnika VAT, czyli nie wchodzą one do podstawy opodatkowania.
Czytaj także: VAT: szkolna stołówka to nie restauracja
Fiskus był jednak innego zdania. Jak mantrę powtórzył: skoro wycieczki i imprezy turystyczno-krajoznawcze odbywają się na podstawie umów cywilnoprawnych, to gmina podatnikiem jest. Zgodził się tylko, że samorząd może liczyć na zwolnienie z VAT dla usług opieki nad dziećmi i młodzieżą.
Na takim podejściu suchej nitki nie zostawił najpierw Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie, a ostatecznie Naczelny Sąd Administracyjny.