Jacek Oko, prezes UKE: Od zawsze szukam alternatywy

Do końca roku ogłosimy konsultacje aukcji 5G – zapowiada Jacek Oko, nowy prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Publikacja: 11.10.2020 21:00

Jacek Oko, prezes UKE: Od zawsze szukam alternatywy

Foto: materiały prasowe

Jak to się stało, że został pan prezesem Urzędu Komunikacji Elektronicznej?

Jacek Oko, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej: - Zobaczyłem ogłoszenie i na nie odpowiedziałem. Oczywiście, wcześniej słyszałem, że na tym stanowisku jest wakat. Chwilę się zastanawiałem, rozmawiałem z przyjaciółmi na ten temat i usłyszałem od nich: jeśli chcesz zrobić coś więcej, to kiedy i gdzie, jak nie tu i teraz.

W pewnym sensie, to dla mnie zwieńczenie pracy. Wywodzę się z uczelni, potem w erze pionierskiej działałem w Dolnośląskiej Fundacji Rozwoju Telekomunikacji. Byłem jedną z osób uczestniczących w budowie niezależnego operatora telekomunikacyjnego od podstaw. Początkowo bez zaplecza, to była piękna idea. Następnym etapem mojego rozwoju zawodowego była praca dla Telefonii Dialog, wówczas należącej do KGHM i PSE (a właściwie Tel-Energo) i Dolnośląskiej Spółki Inwestycyjnej. Potem media. Uwierzyłem w to, że można zbudować interaktywne media kolejnej generacji.

Słowem na topie było wówczas „triple play" – trzy media w jednym. Dzisiaj już o tym nie mówimy, bo to mamy i nie zauważyliśmy nawet od kiedy. Wówczas techniki IPTV, o które tutaj chodzi, nie były jednak oczywiste. Potem znowu uczelnia, Wrocławskie Centrum Sieciowo Superkomputerowe, sieci akademickie. Przez moment pracowałem w Grupie ATM. Powstała spółka ATM i Telefonii Dialog, która uruchomiła usługę telewizyjną opartą o IPTV. Funkcjonowała do niedawna w praktycznie niezmienionej postaci technologicznej.

Skąd ta potrzeba budowy niezależnego operatora?

- Wówczas w Polsce działała państwowa TPSA i nic poza tym. Możliwość wyboru? Żadna. Mogłem mieć telefon lub nie. Wydawało mi się wtedy, a byłem już po kilku latach stażu, że uda się zbudowanie czegoś, czego nikt nigdy nie wybudował. Ważne było dla mnie, aby szukać alternatywy – to pozostało mi do dzisiaj. Edukacja i szkolnictwo wyższe, też jest alternatywą. Funkcja regulatora to wyzwanie jeszcze wyższego poziomu. Złożyłem swoją ofertę. Odbyłem kilka spotkań, podczas których pytano mnie również o wizję rynku. Potem zostałem zaproszony i poinformowano mnie, że premier rekomendował mnie na tę funkcję.

Uprzedził pan kogoś, że kandyduje?

- Nie uprzedziłem, dlatego że ja wolę mówić o faktach.

Nie był pan pewny, że wygra?

- Nie byłem. Z drugiej strony nie chcę powiedzieć, że było to dla mnie zaskoczenie, bo startowałem po to, żeby wygrać, a nie po to, żeby złożyć papiery. Lubię i chcę wygrywać.

A kiedy pan złożył papiery?

- W okolicach Bożego Ciała, czyli pod koniec procesu. Trochę czasu zajęło mi zastanowienie się.

Nikt z rządu pana nie musiał namawiać na to stanowisko? Nikt nie szukał na politechnice we Wrocławiu odpowiedniego kandydata?

- Nie.

Gdy słyszę: Wrocław, alternatywa dla TPSA, spółki, które pan wymienia, a dla których pracował, to mam takie skojarzenie: Zygmunt Solorz.

- Budowa alternatywy dla telekomów pojawia się co pewien czas. Można by wymienić kilka nazwisk, które się tym interesowały.

To może pan Wiktor Sęga pana namawiał? Jest wrocławianinem, współpracował w politechniką, długo pracował w UKE, specjalizując się w częstotliwościach.

- Wiktora Sęgę znam od lat. Mnie jednak bardziej interesowały sieci stacjonarne. To mój rdzeń edukacyjny. Interesowały mnie zawsze przetwarzanie danych i budowanie z nich modeli społecznych oraz modeli infrastruktury. Ważne było dla mnie w tym modelu „zakończenie": nie tylko zachowania użytkownika, co również mocno aspekt usługowy. Żeby zbudować dobrą i wydajną usługę, nie można mówić tylko o tzw. „ostatniej mili": czy to będzie kablowa, czy bezprzewodowa, czy to będzie Wifi, czy 5G. To pewien łańcuch, który trzeba rozwijać symetrycznie. 5G to z jednej strony element dosyłu danych do klienta. Z drugiej strony – świetne uzupełnienie i rozwinięcie tego, co już jest.

Czy sieci stacjonarne będą zatem konikiem nowego regulatora?

- Stacjonarne sieci szerokopasmowe będą bardzo ważne, ale nie najistotniejsze. Istotne jest, abyśmy starali się optymalnie wykorzystać istniejące zasoby i eliminować białe plamy. Nie da rady tego celu osiągnąć budując tylko sieci bezprzewodowe lub tylko przewodowe. Do stacji bazowej telefonii komórkowej też trzeba dosłać w sposób wydajny i bezpieczny informacje.

Nie budujemy ich teraz?

- Budujemy, ale to nie oznacza, że należy przestać. Wspaniale byłoby pokryć kraj w 200 procentach siecią szerokopasmową: z jednej strony mobilną, z drugiej stacjonarną, i dać użytkownikowi wybór dostawcy. W wielu miastach już tak jest.

Będzie nowa strategia prezesa UKE?

- Do końca roku chcielibyśmy przygotować wizję działania urzędu na następnych kilka lat. Chciałbym do tego wykorzystać potencjał, który tu jest, a jest duży, i spojrzenie z innego świata, które mam. Na przykład regulator mógłby w większym stopniu podpowiadać przedsiębiorcom jak mogą inwestować, korzystając z rozbudowywanej platformy PIT (Punkt Informacyjny ds. Telekomunikacyjny).

Jakim regulatorem chce pan być?

- Na pewno przyjaznym dla użytkownika końcowego, dla przedsiębiorców, dla przedsiębiorców telekomunikacyjnych. To brzmi jak lista życzeń, ale moim zdaniem regulator nie powinien być zamknięty w sobie. Aby działać efektywnie, musi znać rynek.

Ma pan poczucie, że zna pan rynek?

- Mam, ale chciałbym go poznać lepiej, bo rynek się zmienia. Nie sposób tu nie wspomnieć o COVIDzie. Zaczęliśmy korzystać z komunikacji elektronicznej inaczej niż wcześniej i na skalę wcześniej nie spotykaną.

A wracając do strategii: co chciałby pan zmienić na rynku?

- Regulator nie zmienia rynku. Ma na niego wpływ. Chciałbym aby urząd prowadził predykcje rozwoju rynku. Tworzyć regulacje wprowadzające te zmiany. Gdy spojrzeć na raport o stanie rynku – widzimy tylko dane historyczne. Moim zdaniem dane, które gromadzi UKE, mogą predestynować nas do pewnych prognoz. Uważam, że trzeba wspierać rozwój sieci telekomunikacyjnej, bo są obszary z białymi plamami na mapie szybkiego internetu. Oczywiście, nie jest rolą regulatora budowa i inwestycje, ale może wspierać tego typu projekty. Dobrym przykładem jest tu POPC.

Jest pan zwolennikiem POPC2, czyli powtórzenia programu dotowania budowy sieci szerokopasmowych w kolejnej perspektywie finansowej?

- Uważam, że warto iść w tę stronę. Pytanie, czy nie trzeba przeprowadzić analizy, aby sprawdzić jaką mamy sprawność w budowie sieci. Uciekałbym od wskaźnika typu „kilometry światłowodów". Za tymi kilometrami muszą stać użytkownicy sieci. Po to jest przecież interwencja państwa.

Państwo powinno wspierać jakieś konkretne technologie?

- Chciałbym raczej, aby urząd zabezpieczał neutralność techniki i wspierał możliwość rozwoju inwestycji. Każda z technik ma swoje silne i słabe strony. Prawdziwy wynik da miks dwóch technik. Wydaje się, że dziś najbardziej uzasadniona jest budowa wysoko wydajnych sieci szkieletowych opartych o techniki światłowodowe. Co do ostatniej mili – to zależy. Oczywiście, ostatnia mila rozumiana jako światłowód do domu to rozwiązanie bardzo obiecujące, bo prawie nie ma ograniczeń. Czy jesteśmy jednak w stanie ją wybudować wszędzie, czy może w niektórych miejscach trzeba wspierać się sieciami bezprzewodowymi zapewniającymi również mobilność? Inwestycje operatorów pokazują, że ich analiza ekonomiczna często daje w trudnych obszarach negatywną odpowiedź na to pytanie.

Czy UKE będzie szedł w stronę kompetencji, które ma UOKIK?

- Nie, ale chcemy być przyjaźni informacyjnie i edukacyjnie. Naszą rolą, wspólnie z innymi ośrodkami naukowymi (uczelniami, Instytutem Łączności), jest m.in. pokazywać obraz otoczenia, aby rozwiewać obawy o to, czy technologie są bezpieczne, czy nie. Chciałbym też, aby upowszechniło się narzędzie, którym dysponuje UKE do pomiaru parametrów łączy dostępu do internetu.

Kiedy wszyscy Polacy będą mieli dostęp do spełniających ich oczekiwania usług telekomunikacyjnych?

- Wydaje mi się, że nie istnieje taka data, gdy powiemy „drogi abonencie, w każdym miejscu w kraju masz w zasięgu ręki wszystko". Definicja potrzeby ciągle się zmienia.

Jednym z tematów pana wykładów jest cyberbezpieczeństwo. Stawia pan znak równości między bezpieczeństwem kraju a cyberbezpieczeństwem?

- Cyberbezpieczeństwo to element bezpieczeństwa kraju. Nie można tych pojęć rozdzielić i powiedzieć, że gdy mówimy o sieciach telekomunikacyjnych mówimy o cyberbezpieczeństwie, a gdy mówimy o kraju – o bezpieczeństwie. W obu sytuacjach mówimy o bezpieczeństwie, a specyficznym aspektem, który wykorzystuje media elektroniczne, jest cyberbezpieczeństwo. Wykorzystuje media, bo wchodzi w przestrzeń, która wydawała się nam bezpieczna: w pocztę elektroniczną, konta bankowe. Za rozwojem techniki idzie rozwój technik przestępczych. Każdy nowy system zwiększa podatność użytkownika na zagrożenia.

Czy państwo powinno być silniej obecne w telekomunikacji?

- Wydaje mi się, że państwo nie powinno być tylko biernym obserwatorem. Powinno co najmniej wspierać i informować. Pytanie, czy to wystarcza. Z mojego doświadczenia, poprzez analizy zagrożeń, tego co robiliśmy przygotowując w projekcie rozwiązanie Securitiy Operation Center wynika, że to za mało. Musi być mechanizm przeciwdziałający, uruchamiający walkę z incydentami w sposób ustawowy. Tu nadążamy za przepisami unijnymi. RODO stanowiło implementację dyrektyw unijnych, trwająca nowelizacja Krajowego Systemu Cyberbezpieczeństwa także. To kompleksowe działania, w których państwo musi brać udział. Chociażby dlatego, że sieci telekomunikacyjne są infrastrukturą krytyczną.

Pytanie, jak daleko ta ingerencja powinna iść?

- Powinna co najmniej zabezpieczać funkcjonowanie sieci krytycznych. Co najmniej.

Wydaje się, że państwo chce pójść dalej i decydować, czy to o wyborze urządzeń, czy ich dostawców. Mam tu na myśli oczywiście sprawę firm chińskich, w tym Huawei. Czy pana zdaniem to jest dobra ścieżka?

- Jestem zwolennikiem rozwiązań systemowych. Jeżeli powiemy sobie, że produkcja danego urządzenia czy rozwiązania, od procesu projektowania do utylizacji, czyli z uwzględnieniem całego cyklu życia danego produktu teleinformatycznego czy usługi, jest przejrzysta, transparenta, z odpowiednimi parametrami, to niezależnie od tego, gdzie jest produkowany – ma odpowiednią ocenę. Musimy wiedzieć gdzie dane rozwiązanie ma zaimplementowane rozwiązania bezpieczeństwa, jak się zachowuje w określonych sytuacjach.

I to wystarczy?

- Dzisiaj wydaje się, że tak. Nie ma „czarnej listy" dostawców. Natomiast jest kwestia, czy dany produkt, dany dostawca, zapewnia wszystkie elementy przejrzystości. Nawet Komisja Europejska wskazuje na konieczność zbudowania wspólnej normy, która by to określała.

A gdy pan czyta w projekcie nowelizacji KSC, że Kolegium ds. cyberbezpieczeństwa może oceniać dostawcę biorąc pod uwagę kryterium „przestrzeganie praw człowieka", to zgadza się pan z takim podejściem?

- Pytanie, czy jeśli proces wytwarzania jest zakłócony, a istnieje prawdopodobieństwo, że w sytuacji naruszania praw człowieka tak może się zdarzyć, to jest to dobra decyzja systemowa, czy nie. Za chwilę się okaże, że każde z przyjętych przez nas kryteriów jest nieracjonalne. Przed 11 września Amerykanie nie wyobrażali sobie wprowadzania pewnych mechanizmów przez państwo i jego służby. Chwilę potem to się zmieniło. Co jakiś czas występują takie zjawiska. Powstaje pytanie: czy czynniki około systemowe, nietechniczne nie są ważne?

Jak dalece zaawansowane jest UKE w przygotowywaniu wniosku do Kolegium ds. cyberbezpieczeństwa o zatwierdzenie warunków bezpieczeństwa, które spełnić będą musieli zwycięzcy aukcji 5G?

- Jesteśmy dalece zaawansowani. Zamierzamy przedstawić Kolegium dokument z wytycznymi do końca miesiąca.

Dokument ten powstał zanim został pan powołany na prezesa UKE. Wprowadził pan w nim jakieś zmiany?

- Są zmiany. To mogą być bardzo drobne zmiany językowe, ale znaczące merytorycznie. Ale to mój subiektywny punkt widzenia, który zweryfikują konsultacje. Po to są robione. W decyzji rezerwacyjnej ten zapis się pojawi, a decyzja jest elementem konsultacji.

B. minister cyfryzacji Marek Zagórski mówił, że dokument po decyzji Kolegium nie będzie już podlegał konsultacjom.

- Powiedziałbym, że prawdopodobnie uwagi dotyczące bezpieczeństwa nie będą „podatne na konsultacje".

Kiedy planuje pan ogłoszenie samej aukcji 5G?

- Chcemy ogłosić aukcję w tym roku (rozumianą jako uruchomienie konsultacji). Termin zależy od Kolegium. Proces ten został zatrzymany, trzeba go przejrzeć i zacząć od nowa. Wszyscy skupiliśmy się na dyskusji o cyberbezpieczeństwie, które jest bardzo ważne, a jest co najmniej kilka innych rzeczy do dyskusji. Dyskutujemy o zmianie pewnych parametrów pokryciowych. Zastanawiamy się, jak zdefiniować ten parametr aby nie skupiać się na samym stwierdzeniu „obecności zasięgu", ale zagwarantować też odpowiednią jakość usług. Inne czynniki to np. element finansowy związany z ceną postąpienia w trakcie licytacji.

Chciałby pan zmienić cenę wywoławczą? Było 450 mln zł, a wiceminister Wanda Buk mówiła, że to „dość wysoka" cena.

- Jeżeli zmienimy fragment aukcji, tzw. „parametr pokryciowy", to pytanie, czy jest ona nadal odpowiednia. Dzisiaj jeszcze nie mam odpowiedzi na to pytanie.

Aukcja obejmie tylko pasmo C?

- Tak.

Jakie są plany wobec pasma 800 MHz pozostawionego przez Sferię?

- Powinniśmy w przyszłym roku uruchomić proces selekcyjny. Sądzę, że przesuniemy się z nim na 2022 r., bo najpierw chcemy zakończyć dystrybucję pasma C.

A co z pasmem 700 MHz. Aby uwolnić je dla sieci komórkowych potrzebne jest porozumienie z Rosją.

- Chciałbym umieć to rozwiązać sprawnie i szybko. Sądzę, że trzeba prowadzić nadal rozmowy, przy wsparciu KE.

Od kilkunastu miesięcy trwają rozmowy nt. budowy jednej sieci 5G w tym paśmie z udziałem państwa.

- To ciekawa idea. Trudno mi mówić o szczegółach, ale sam pomysł wydaje się interesujący. Podejście, że jest to pasmo dla wszystkich chcących skorzystać z niego na zasadach hurtowego dostępu. 5G już w samych założeniach mocno wspiera IoT, M2M, budowanie rozwiązań wspierających inteligentne miasta, czy też przemysłu 4.0, w związku z tym zbudowanie takiego układu wydaje się korzystne, bo może zapewnić możliwość świadczenia usług na terenie całego kraju.

UKE jakiś czas temu przyznało jednej z firm energetycznych (PGE Systemy) pasmo 450 MHz. Do tej pory sieć nie powstała. Jakie plany ma tutaj urząd?

- Mamy zaplanowane spotkanie podczas którego chcemy uzyskać informację o stanie zaawansowania prac i sposobie realizacji tego projektu. Decyzja będzie po tym spotkaniu.

Czy pan jest zwolennikiem konsolidacji rynku?

- Na pewno nie jestem jej przeciwnikiem, ale konsolidacja nie może wpłynąć negatywnie na użytkownika końcowego.

Czy nadal jest pan zwolennikiem budowy narodowego operatora telekomunikacyjnego?

- Idea jest mi bliska od ponad 20 lat. Jest bardzo interesująca, ale w szczegółach wymaga analiz. Pytanie też jaka byłaby rola regulatora.

Ten pomysł żyje?

- Moim zdaniem tak. Ciągle pojawiają się koncepcje, jak wykorzystać zasoby leżące w gestii państwa: regionalne sieci szerokopasmowe, sieć akademickie itd. Jest tego sporo.

Czy i jaką rolę może odegrać Poczta Polska na rynku komunikacji cyfrowej?

- Poczta Polska w czasie pandemii odegrała dużą rolę, dostarczając przesyłki ze sklepów internetowych do przebywających na zdalnej pracy i edukacji Polaków. To bardzo ważna rola, stricte fizyczna, ukryta pod warstwą naszego elektronicznego życia. Jeżeli chodzi o przesyłki listowe, to zaraz wejdziemy w erę e-doręczeń. Nie będziemy musieli już chodzić do placówki i stać w kolejce, żeby odebrać list polecony. Należy jednak pamiętać, że nie wszyscy Polacy korzystają z dobrodziejstw cyfrowego świata – bo albo jeszcze nie umieją, albo się nie przekonali, albo nie mają takich możliwości. Tu Poczta Polska odegra dużą rolę, aby klientów do tego zachęcać. A UKE będzie w tym procesie edukacyjnym wspierał rynek.

Co nam: konsumentom, operatorom, gospodarce, da 5G pana zdaniem?

- 5G to na razie ewolucja, ale doprowadzi nas w dalszej przyszłości do rewolucyjnych zmian w naszym życiu. Nowe sieci i techniki inspirują, umożliwiają tworzenie nowych modeli biznesowych i firm. Kiedy 10 lat temu wprowadzano sieci LTE, nikt chyba nie przewidywał aż tak dynamicznego rozwoju serwisów streamingowych, które dziś dominują w miksie ruchu w sieciach telekomunikacyjnych. 5G mocno stawia na IoT i M2M – rzeczy, które będą ułatwiały nam codzienne życie, pozwalały oszczędniej i efektywniej gospodarować zasobami materialnymi, ale także naszym czasem. Tu potężne pole do popisu mają zwinnie działające startupy, które już z pewnością myślą jak wykorzystać nowe możliwości. Bo telekomunikacja bezprzewodowa to już nie tylko nasze osobiste smartfony, to część naszego życia, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Za 5 lat ten rynek jak miałby wyglądać?

- Wydaje mi się, że wielkiej zmiany nie będzie. Działać będzie co najmniej czterech operatorów konwergentnych. Nie spodziewam się gwałtownej i jednoznacznej konsolidacji małych operatorów kablowych. To nie oznacza jednak, że przestaną nagle istnieć. Świat pokazuje, że jest przestrzeń dla takich podmiotów.

Dostawcy treści będą dorzucali się do budowy infrastruktury, a UKE połączy się z KRRiT?

- W obecnym porządku konstytucyjnym nie. Przyzwyczajony jestem do myśli, że rynek jest uporządkowany i uregulowany na tyle dobrze, abyśmy mogli funkcjonować. Czy lepsze jest wrogiem dobrego? Nie wiem. Stworzenie globalnego wielkiego regulatora trochę do mnie nie przemawia.

Będzie pan niezależny od rządu?

- Uważam, że regulator powinien być, co do formuły, niezależny. Pytanie co to oznacza. Nie wyobrażam sobie, aby na każde pytanie odpowiadać „nie, bo nie", gdyż wówczas to nie jest dyskusja. Dyskusja jest potrzebna, bo regulator nie funkcjonuje w próżni, nie jest ponad strukturą państwa, jest jego częścią.

CV

Dr inż. Jacek Oko jest prezesem Urzędu Komunikacji Elektronicznej od 18 września br. Tego dnia na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego na stanowisko powołał go Sejm. Urodzony w Namysłowie, absolwent Wydziału Elektroniki i wieloletni pracownik naukowy Politechniki Wrocławskiej. Ma doświadczenie menedżerskie i biznesowe. Pracował m.in. dla Telefonii Dialog czy ATM Grupa.

Jak to się stało, że został pan prezesem Urzędu Komunikacji Elektronicznej?

Jacek Oko, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej: - Zobaczyłem ogłoszenie i na nie odpowiedziałem. Oczywiście, wcześniej słyszałem, że na tym stanowisku jest wakat. Chwilę się zastanawiałem, rozmawiałem z przyjaciółmi na ten temat i usłyszałem od nich: jeśli chcesz zrobić coś więcej, to kiedy i gdzie, jak nie tu i teraz.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację