„Reputacja to mój kapitał, nie dam jej podważać" – takie było przesłanie rozmowy, którą przeprowadziliśmy w grudniu 2018 r., rok po pana zatrzymaniu i pół roku po wypuszczeniu z aresztu tymczasowego za kaucją. We wrześniu o pana przejściach z szeroko pojętym aparatem sprawiedliwości usłyszał cały świat, po publikacji materiału w prestiżowym „Bloombergu". Na jakim etapie jest pana sprawa?
O szczegółach nie mogę mówić z powodu tajemnicy śledztwa, ale jesteśmy dokładnie w tym samym momencie, co w czasie poprzedniej rozmowy. Mam postawione zarzuty, ale aktu oskarżenia ani śladu. Po moim zatrzymaniu inwestorzy Griffin Real Estate wynajęli 4 wielkie kancelarie, które robiły staranne, wielomiesięczne audyty. Zapewne staranniejsze niż prokuratorskie śledztwo. Wynik audytów był dla mnie jednoznaczny. Nie ma czego mi zarzucić. Inwestorzy zostali z nami i realizujemy kolejne projekty. Jak się okazuje moja wiarygodność dla nich – jeszcze przed publikacją „Bloomberga" - była wyższa niż aparatu państwa.