Nie należę do rodziny Radia Maryja, ale należę do rodziny zawiedzionych i zdumionych. Ktoś, dla kogo wiara czy przynależność religijna jest fikcją, może nie mieć takich odczuć. Błędy, grzechy Kościoła są tylko potwierdzeniem jego obojętności czy niezgody. Dla mnie odsłanianie kolejnych zasłon jest bolesne. Obraz, który się zza nich wyłania, nie dotyczy teraz skandali obyczajowych ani też zmowy milczenia.
Oglądałam kilkakrotnie msze z okazji rocznicy Radia Maryja, próbując znaleźć na to odpowiednie określenie. Wreszcie przyszło samo. Kiedyś w ramach spektaklu potrzebowałam prawdziwej marionetki i tak znalazłam się w teatrze lalkowym, w magazynie z kukłami. To wstrząsający widok. Wielkie kukły zrobione na podobieństwo człowieka przebrane w różne szaty siedzą bezwolnie ze zwieszonymi głowami, pochylone jak żywi, ale jednak bez życia. Jedne mają w sobie coś z rezygnacji, inne patrzą cynicznie przed siebie, siedzą zatrzymane w pustym geście, któremu towarzyszą oczy bez wyrazu. Jeszcze inne z uśmiechem na zeskorupiałej twarzy.