Akurat w tej sprawie Pentagon wolałby chyba, żeby to Władimir Putin miał rację. Zdaniem „New York Timesa” Donald Trump nie tylko ogłosił na Twitterze, że „chłopcy wracają z Syrii do domu”, ale – mimo obiekcji sekretarza obrony Jamesa Mattisa – wydał odpowiednie rozkazy amerykańskiemu dowództwu.
Prezydent chce zakończyć rok w pięknym stylu. Właśnie doprowadził do rzadkiego porozumienia republikanów i demokratów w Kongresie w sprawie reformy systemu karnego, który powinien ograniczyć przeludnienie więzień. Teraz chce zaś pokazać, że w przeciwieństwie do Baracka Obamy dotrzymał słowa i wyprowadził amerykańskie wojska z syryjskiego kotła.
Oficjalnie zadanie Amerykanów rzeczywiście zostało wykonane: teren kontrolowany przez tzw. Państwo Islamskie w Syrii został niemal całkowicie odbity. Jednak przynajmniej dwa tysiące islamskich bojowników wciąż prowadzi tam walki i po odejściu Amerykanów mogą okazać się zaczątkiem budowy nowej, poważnej struktury terrorystycznej.
Amerykanie zostawiają też na pastwę Turcji swoich kurdyjskich sojuszników, bez których Państwo Islamskie nie zostałoby pokonane. Podobnie jak resztki demokratycznej opozycji z Syrii.
Wycofanie wojsk amerykańskich oznacza też, że wolną rękę do układania nowego porządku w Syrii będzie miała Rosja oraz Iran, którego wpływy na Bliskim Wschodzie Trump chciał przecież maksymalnie ograniczyć.