Wraz z poprawą koniunktury na rynku węgla na spółki górnicze wylała się ze strony związków zawodowych fala żądań podwyżek wynagrodzeń i wypłaty dodatkowych bonusów. Część firm trudne negocjacje ze stroną społeczną ma już za sobą. W największej z nich – Polskiej Grupie Górniczej (PGG) – wciąż nie ma porozumienia. Jeśli jednak przyjmiemy w PGG minimalny poziom podwyżek, to w sumie – jak wynika z wyliczeń „Rzeczpospolitej" – cała branża węglowa wyda w tym roku na wzrost świadczeń co najmniej 570 mln zł.
– Moim zdaniem nie jest to koniec żądań. Do kolejnej tury rozmów na temat wzrostu płac może dojść pod koniec roku – przekonuje Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ. Tym bardziej że dobra koniunktura w branży węglowej ma szanse utrzymać się przez cały rok. – Sama struktura polskiego górnictwa, a więc zamykanie kopalń i niedobór węgla, podtrzymuje dobre uwarunkowania w tym sektorze – dodaje Prokopiuk.
Za ciosem
Pierwsze po kryzysie bonusy popłynęły do górników już w 2017 r. W tym roku spółki węglowe są również hojne. Jako pierwsza w sprawie tegorocznych płac porozumiała się ze stroną społeczną Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW). Już w grudniu 2017 r. zdecydowała o wypłacie przed terminem zamrożonych w czasie kryzysu przywilejów górniczych. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami przez okres trzech lat – poczynając od 2016 r. – w JSW miała zostać wstrzymana m.in. wypłata czternastej pensji i deputatu węglowego. JSW szacuje, że koszt wypłaty przywróconych świadczeń w 2018 r. wyniesie 350 mln zł, a w roku 2019 kolejne 200 mln zł.
Zarząd jastrzębskiej spółki jak dotąd utrzymywał, że na tym roszczenia strony społecznej się kończą. Tymczasem wśród związkowców pojawiają się już głosy, że warto iść za ciosem i oprócz przywrócenia świadczeń powalczyć jeszcze o podwyżki miesięcznych pensji. W 2017 r. średnia płaca w JSW (bez wypłaty nagród z zysków) wynosiła 8,52 tys. zł i była o 30 proc. wyższa niż rok wcześniej. JSW mogła też w 2017 r. pochwalić się znakomitym zyskiem netto, który sięgnął 2,54 mld zł.