W jednym z wywiadów twórca serialu Robert Górski stwierdził, że nie jest pewien, czy komentarze o tym, iż Adrian na powrót stał się Andrzejem, nie są pochopne. W "Uchu" Adriana już jednak nie ma, ani pod drzwiami gabinetu prezesa, ani w nomenklaturze.
Nie może dziwić, że najważniejsze wydarzenie sezonu, który nie był w tym roku "ogórkowy", stanowi oś pierwszego odcinka drugiej serii "Ucha". Mimo uwag Mariusza, stwierdzającego, że w małych miasteczkach przecież nikogo to nie interesuje.
Decyzja o wetach sprawiła, że tłoczno zrobiło się i u prezesa, i przed budynkiem na Nowogrodzkiej. Jeden z gości Wodza Narodu z nostalgią będzie wspominał historię. - Za moich czasów tak by nie było - stwierdzi mężczyzna bez imienia, za to z ksywą "prokurator". Jego towarzysz będzie musiał kryć uśmiech, słuchając wizji tego, który "w PRL-u uwalniał opozycjonistów z więzień".
Najciekawszy jest Andrzej Seweryn. Nie będzie żadnym spoilerem ujawnienie, że występuje w "Uchu" w roli Jarosława Gowina. I mówiąc po młodzieżowemu "kradnie show", gdy tłumaczy, dlaczego najpierw głosował za zawetowanymi ustawami, a później cieszył się z decyzji prezydenta.
Z pewnością w pamięci utkwi też tyrada Mariusza, przekonującego prezesa, jaką agresję prezentują "stare wariaty", które "ogłupiły młodzież" protestującą przeciwko ustawom. Niejeden widz rozpozna w tej scenie nie tylko Mariusza, ale i swoich znajomych, którzy ugrzęźli po którejś ze stron politycznego sporu.