W czasie po lockdownie artyści mierzą się z wieloma nowymi pytaniami: Czy możliwe jest życie wspólnotowe przy jednoczesnym zachowaniu prywatności? W jaki sposób – wobec postępującej w czasie pandemii nieufności – rozumieć gościnność? Jakie jest remedium na pogłębiające się podziały społeczne?
Główna wystawa festiwalu w Muzeum Sztuki Nowoczesnej nad Wisłą ma także tytuł „Coś wspólnego”. Można na niej zobaczyć wiele bardzo aktualnych prac
Kurator Tomasz Fudala zauważa: - Prace zgromadzone na wystawie wynikają z przemyśleń artystek i artystów na temat osiągnięć i deficytów wspólnot w różnej skali. Są z jednej strony rodzajem archiwum «małych zwycięstw», czyli sukcesów różnych wspólnot, z drugiej strony prezentują gorzkie refleksje na temat trudności w zniesieniu społecznych nierówności i porozumienia ponad ekonomicznymi nierównościami.
Na fasadzie muzeum widzów wita mural Rafała Dominika „Polacy się jednoczą”. Sześciometrowe malowidło jest fantazją na temat pojednania polsko-polskiego. Przedstawia monumentalne sylwetki wymieniające uścisk dłoni. Natychmiast narzuca pytanie, czy takie zasługujące na pomnik pojednanie jest w ogóle między nami możliwe?
Po wejściu do wnętrza witają nas nomadyczne konstrukcje Marty Krześlak z obiektów znalezionych. Jedna z nich przypomina pustynny namiot, druga prowizoryczny dom tubylców na egzotycznych wyspach (częściowo w jego w budowie artystka wykorzystała prototypy liści palmy Joanny Rajkowskiej z Alej Jerozolimskich, wyszukane w magazynie MSN). Te obiekty mogą nas zachęcać do tworzenia własnych enklaw w mieście, które niekoniecznie będą miejscami odosobnienia. Mogą okazać się też terytorium wspólnych działań.
Centrum ekspozycji zajmuje instalacja rzeźbiarska „Obserwatorium” Zuzy Golińskiej. Moduły ze sklejki przypominają wywrócone na drugą stronę trybuny w pełnej skali. W podtekście tej pracy, jak zauważa kuratorka Natalia Sielewicz, pojawia się pytanie o możliwość bycia dziś razem w przestrzeni publicznej. Widzowie na tych schodach wywróconych na opak chętnie przysiadają, więc można sądzić, że potrzeba obcowania ze sobą jest w nas nadal silna.